Inspiracją
do tworzenia tekstów dla kwartalnika „Korzenie” są dla mnie, w niemałej mierze,
stare fotografie. Zdjęcia pobudzają pamięć, wspomnienia i zmuszają do refleksji
nad czasem obecnym. Zdarza mi się często lajkować konta facebookowe powiązane z
Kamienicą Polską i Krakowem, a gdy jeszcze posyłają nam w sieci internetowej
fotografie sprzed wielu lat, wówczas pochylam się nad nimi z dużym
zainteresowaniem.
Osiągając wiek emerytalny w jako takim zdrowiu, staramy się
podejmować wyzwania, które głównie za sprawą pracy zawodowej nie mogliśmy realizować
w przeszłości. Zaglądamy też częściej do albumów ze zdjęciami, a w rozmowach z
rówieśnikami wspominamy czasy odległe. Zdarza nam się winić siebie za wiele
zaniedbań w kontaktach z bliskimi – rodziną i przyjaciółmi sprzed lat. Próbujemy
w późniejszym okresie życia coś z tego nadrobić i mimo, iż żyjemy coraz dłużej,
to pewnie za krótko, by spełnić wszystkie zamierzenia.
Z
Kamienicy Polskiej do Krakowa wyjechałem kilka lat po ślubie, w połowie lat
siedemdziesiątych i być może z tego powodu moja ciekawość starych fotografii, na których poznaję wiele znajomych postaci, ludzi nie widzianych przez dziesiątki lat. Kolejny raz pochylam się nad fotografiami uczniów klas szkoły podstawowej, które wykonywano pod koniec lat pięćdziesiątych. Bogaty
zbiór starych fotografii prezentuje facebookowa strona internetowa OSP w
Kamienicy Polskiej. Najmilszą niespodzianką dla mnie okazało się zdjęcie, które ujrzałem na innej stronie facebooku, należącej do Muzeum Regionalnego w Kamienicy. Zapewne tę fotografię wykonano tuż przed wybuchem II wojny, a na niej członkowie Katolickiego
Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej w Kamienicy. W pierwszym rzędzie od lewej, w pozycji leżącej, mój
ojciec, Julian Wagner, a drugi obok jego kuzyn, a mój wujek, Marian Kalinowski.
Niewiele czasu później, obydwaj walczyli w jednym ugrupowaniu partyzanckim Armii
Krajowej rejonu częstochowskiego.
Jestem
w takim okresie życia, że oprócz dodatkowych zajęć zarobkowych (dorabiam do
emerytury), doświadczam nowych zainteresowań skierowanych na poznanie drzewa
genealogicznego mojej rodziny. Za sprawą sieci internetowej, nagrobków
kamienickiego cmentarza i przekazów ustnych, dowiaduję się
informacji, które wcześniej nie były mi znane. Fragmenty drzewa genealogicznego
rodziny Wagnerów znalazłem dzięki stronie internetowej Towarzystwa
Genealogicznego Ziemi Częstochowskiej, gdzie, jak się okazuje mój krewny, Ryszard Piltz, udostępniał link do swoich prac nad dokumentowaniem genealogii swojej rodziny. Spośród zebranej dokumentacji, na stronie internetowej jest
miejsce na drzewo genealogiczne rodziny Wagnerów. Wynika z tych opracowań, że
mój praprapradziadek Franciszek Wagner urodził się 3 grudnia 1807 w
Petersdorfie, a swoją żonę Agnieszkę z domu Loefer poślubił w Kromołowie k.
Zawiercia w roku 1833. Mieli ośmioro dzieci. Spośród nich, syn Aleksander miał dziewięcioro
dzieci, a jego brat Ludwik ośmioro. Mój prapradziadek Ludwik Wagner urodził się w
1835 roku, jego syn Franciszek urodzony w 1860 roku jest moim pradziadkiem. Poślubił
Franciszkę z domu Peter i mieli jedenaścioro dzieci – osiem córek i trzech
synów. Jeden z nich, Jan, jest moim dziadkiem, który poślubił Marię Badora i z tego małżeństwa urodziła się czwórka dzieci – Zofia (Leszczyńska), Helena (Kowacz), Stanisław i Julian. Ten
ostatni, to mój ojciec, urodził się w 1922 roku, a w 1947 poślubił Edmundę z
domu Szczypiór, moją mamę. W tej bardzo uproszczonej formie przekazu drzewa
genealogicznego Wagnerów, chciałbym zwrócić uwagę czytelnikom, że pokrewieństwo
ze mną, poprzez kolejne zawierane małżeństwa moich przodków, mają rodziny
Jacko, Barczyk, (G)Dinter, Czerny, Ratman, Szkoda, Sędziwy, Obst, Wysocki,
Walenta, Peter, Piltz, Walentek, Panas, Fajgel, Kalinowski, Dąbrowski,
Najnigier, Szmida, Krachulec, Leszczyński i Kowacz. Studiowanie szczegółowego
pokrewieństwa osób, mających wspólnych przodków, nie jest łatwe.
Tak jak nie jest łatwe potwierdzenie miejsce urodzenia mojego praprapradziadka
Franciszka. Ryszard Piltz podaje miejscowość usytuowaną w Bawarii (Niemcy), zaś
w zaświadczeniu zgonu z 1890 roku miejscowość o tej samej nazwie Petersdorf
usytuowano w Austrii. To drugie jest bardziej prawdopodobne, a ówczesna nazwa
miejscowości, po II wojnie światowej, zmieniła nazewnictwo na Piechowice,
położone między Jelenią Górą, a Szklarską Porębą. Zamierzam odwiedzić to
miasteczko i zaczerpnąć więcej informacji o moim przodku, który miał tam się
urodzić i przebywać przynajmniej przez dwadzieścia lat, od roku 1807. A
może pozostał też ślad rodziców Franciszka, Andrzeja Wagnera i jego żony
Weroniki z domu Kitner?
Na
koniec mojego spojrzenia z Krakowa na Kamienicę Polską, trudno, aby nie było o
piłce nożnej.
Doczekałem się kolejnego jubileuszu LKS Kamienica
Polska, dziś czwartoligowca wśród seniorów. Klub ma się dobrze, a istnieje od 40 lat. W ostatnią niedzielę czerwca
na obiekcie piłkarskim przy ul. Magazynowej odbyły się uroczystości
jubileuszowe, poprzedzone towarzyskimi meczami seniorów i oldbojów Jubilata z
zespołami Rakowa Częstochowa. Z historycznego dla klubu roku 1973 dojrzałem
wiele znajomych twarzy kolegów, ówczesnych piłkarzy i późniejszych działaczy,
lecz zabrakło mi kilku, z którymi bardzo chciałem się spotkać.
W przyszłym roku
czeka mnie podobna impreza jubileuszowa, ale już w roli organizatora i nie w
Kamienicy. Krakowski klub piłkarski, gdzie przez ostatnie lata jestem działaczem klubowym, obchodzić będzie jubileusz 60 lat istnienia, więc obserwacja
organizacji imprezy w Kamienicy na pewno się przyda. A przy okazji muszę się
pochwalić - jeden z wychowanków „mojego” klubu trafił niedawno do trzecioligowej
drużyny Skra Częstochowa. W ostatnim sezonie piłkarskim Marcin Chmiest został
najlepszym strzelcem częstochowskiego zespołu, w swojej karierze grał w wielu
klubach Ekstraklasy. Obiecał, że swoją karierę piłkarską zakończy tam, gdzie
zaczynał, w Grębałowiance Kraków.