17 czerwca 2012

Polacy, jednak się stało

Niestety, stało się. Dla polskiej reprezentacji Euro 2012 zakończyło się w dziewiątym dniu jego trwania. Zespół trenera Smudy nie zasmakuje walki w ćwierćfinale mistrzostw, gdyż umiejętności i sił starczyło naszym piłkarzom na 150 minut, a pozostałe 120 obnażyło ich bezradność i potwierdziło prawidłowe lokowanie Polski na 62 miejscu w rankingu FIFA. Wobec tego, remisy z Grecją i Rosją wydają się być dobrym wynikiem polskiej drużyny narodowej, lecz nie wolno zapominać, że duży udział mają w tym  polscy kibice. Ci zaskoczyli formą i uwielbieniem piłki nożnej, wielu z nich zakochało się nawet w tych piłkarzach, którzy niczym nie zaimponowali, gdyż na płytach stadionów mistrzostw Europy wystąpili tylko w rozgrzewkach przedmeczowych.

Miałem i ja swój wkład kibicując z trybuny Stadionu Narodowego w Warszawie podczas meczu otwarcia. Zasmakowałem więc troszkę atmosfery Euro i naocznie potwierdzam, że organizacja uroczystości otwarcia wypadła wzorowo, stadion wewnątrz i na zewnątrz imponuje, a dach obiektu jest naprawdę szczelny.
Kiedy pod koniec lat osiemdziesiątych ujrzałem na własne oczy stadion niemieckiego klubu Leverkusen, wydawało mi się, że zobaczyłem cud architektury sportowej. Podobnie było w roku ubiegłym, przy okazji zwiedzania stadionów Wembley i Chelsea w Londynie. Teraz wiem, polski futbol doczekał infrastrukturalnych cudów i możemy być dumni, nie tylko z powodu Stadionu Narodowego, ale wielu, wielu innych.

Powoli przychodzi czas na pierwsze podsumowania w mediach piłkarskiego turnieju mistrzostw Europy w Polsce i na Ukrainie, na finiszu eliminacyjnych zawodów w grupach i przy okazji wyeliminowania podopiecznych trenera Smudy. Już teraz fachowcy wyliczają błędy polskiego trenera. Z tych najważniejszych, na pierwszym miejscu wymienia się ustawienie polskiego zespołu do gry defensywnej, a w tych mistrzostwach bryluje styl ofensywny, jest dużo akcji podbramkowych i pada dużo goli. A polski trener pokazał, że bał się przegrywać i zadowalał się remisem. Największym jednak błędem taktycznym było powtórzenie ustawienia w trzecim, decydującym spotkaniu z Czechami. Tu wykazał się trener Smuda analfabetyzmem z taktyki i to podkreślają nie tylko dziennikarze, ale przede wszystkim szkoleniowcy. Trenerowi Smudzie trzeba też oddać zasługi w selekcji zawodników i wydaje się, że wybrał najlepszych, jakimi dysponuje polska piłka nożna. Oddzielną sprawą jest dobór odpowiedniej jedenastki na dany mecz podczas turnieju. Ale tego się już nie dowiemy, kto ma rację, trener czy oponenci. 
Teraz czas na spokojne oglądanie pozostałych meczów z udziałem czołowych drużyn Europy i jestem prawie pewny, że również z dużym udziałem naszych widzów, bo polski kibic od wielu lat zmuszany jest do oglądania międzynarodowych imprez piłkarskich, bez udziału rodzimych zespołów.

   

8 czerwca 2012

Kierunek Stadion Narodowy

To już ten dzień, 8 czerwca 2012. Otwarcie Mistrzostw Europy w piłce nożnej, mecz Polska – Grecja, historyczny moment dla polskiego futbolu, ale nie tylko. 
Czuję się dumny, że mogłem dożyć finałowych zmagań w przygotowaniach do Euro 2012 i zarazem móc uczestniczyć w wielkim otwarciu na Stadionie Narodowym w Warszawie, zasiąść na trybunach wśród prawie sześćdziesięciu tysięcy widzów, wspólnie z moim dorosłym wnukiem. Za parę godzin wyruszamy samochodem w kierunku stolicy z Krakowa - miasta, gdzie rodziły się związkowe struktury krajowego futbolu. To właśnie Kraków był pierwszą siedzibą polskiego związku piłki nożnej i tutaj, od stu lat, króluje jedna z najbardziej popularnych dyscyplin sportowych na świecie – piłka nożna. Pomimo niepodważalnych tradycji futbolowych, posiadania wszelkiej infrastruktury sportowej, komunikacyjnej i pobytowej, miasto grodu Kraka nie jest współgospodarzem imprezy. To był wynik politycznych decyzji sprzed paru lat, rekord nonsensu - odizolowania galicyjskiej stolicy, oddzielenia jej od organizacji jednej z największych imprez sportowych w Europie. Walory Krakowa nie przemówiły wówczas krajowym decydentom w sprawach wyboru miast – gospodarzy Euro, ale nie przeszkodziły w wyborze pobytowym podczas imprezy sportowej, trzem największym ekipom piłkarskim – Anglii, Holandii i Włoch. I ku zaskoczeniu wielu, to właśnie Kraków jest najlepszym wyborem dla zagranicznych narodowych reprezentacji i tym samym dla wielotysięcznej rzeszy fanów futbolu w Europie chcących być bliżej miejsca zamieszkania swoich drużyn podczas trwania Wielkiej Imprezy Piłkarskiej w Polsce i na Ukrainie. 
Jak bardzo polityka ślepo rozdaje karty, jak bardzo wrośnięta jest w nasze codzienne życie, jak bardzo zawistna staje się wówczas, kiedy na krajowym podwórku politycznym rywalom udaje się zrobić coś pożytecznego, widoczne jest aż nadto przy okazji pięcioletnich zmagań w przygotowaniach do Euro 2012. 
Bez względu na sportowy wynik polskiej reprezentacji podczas mistrzostw, należy z uznaniem spojrzeć na dokonania inwestycyjno – organizacyjne. A gdyby do tego dołożyć sukces podopiecznych trenera Smudy w postaci awansu z eliminacyjnej grupy, to można śmiało stwierdzić, że osiągnęliśmy jeszcze więcej. 
Póki co, cieszymy się na otwarcie i ruszamy z wnukiem w kierunku Stadionu Narodowego ubrani w białoczerwone barwy.  

2 czerwca 2012

Uwierzyć w cuda

Jakoś optymistycznie kończy się ostatni tydzień, na sześć dni przed rozpoczęciem Euro 2012. Wszystko wskazuje na to, że Polakom i cuda zaczynają się spełniać. 
Drogowcy wykonają przejezdność A2 ze Strykowa do Warszawy na odpowiedni czas, dworce kolejowe w miastach mistrzostw zmodernizowane, lśnią czystością i jakością. Kolej coraz bardziej sprawna i punktualna, autokary kolorowe, samoloty lądujące na krajowych lotniskach, które z wyglądu przypominają nam dwudziesty pierwszy wiek. Wspaniale też wygląda nastrój i humor trenera Franka Smudy, który tryska optymizmem, a na konferencjach prasowych rzecznik Rząsa i kapitan Kuba intelektem prześcigają wielu obecnych tam żurnalistów. W mediach spoko, uciszony i zawieszony w wypowiedziach poseł Jan Tomaszewski zapewne stroi niemieckie kanały telewizyjne, aby przed Euro przekształcić swój telewizor na zachodnią stronę odbioru. I wreszcie dobre info dla prokuratorów zajmujących się korupcją w polskim futbolu, gdyż ta, mam nadzieję, bezpowrotnie opuści krajowy rynek, od jakiegoś czasu przenosi się na półwysep Apeniński, nad Adriatyk. 
W polityce też nieźle, nawet prezydent Obama wybielił swoje gafy popełnione wobec polskiej historii i pomagać będzie w obalaniu nazw obrażających polską dumę. A gospodarka ma się nadzwyczaj dobrze i nie zważa na coraz większe bezrobocie. Eksperci zachodni, na przykład szef Goldman Sachs AM, chwalą naszych ministerialnych speców za wyższy wskaźnik wzrostu gospodarczego od zaplanowanego.
Znacznie też wzrasta europosłom, zwłaszcza w portfelach i na kontach bankowych. Jak dowiadujemy się z publikacji  na portalu internetowym niezależnych publicystów, Salon24, Markowi Migalskiemu opłaciło się kiedyś stanąć przy Królu (czytaj: Jarosławie Kaczyńskim), gdyż na koniec minionego roku dysponował własnymi środkami pieniężnymi w ilości ponad milion złotych. A przecież to nie koniec brukselskich posiedzeń w Parlamencie Europejskim.
Fajnie też dowiedzieć się, że najwyżsi dostojnicy w polskim rządzie zdobywają coraz większe uznanie w oczach szefów dużych mocarstw. W Niemczech przyjmują premiera Tuska z największą godnością i wyróżniają w Berlinie nagrodą im. Walthera Rathenaua za zasługi dla pogłębienia integracji europejskiej. Prezydent Komorowski też błyszczy na salonach i posługuje się coraz bardziej profesjonalnie językiem dyplomacji i taktyki wobec opozycji, zwłaszcza tej najbardziej dokuczliwej. Nawet szef największej opozycji w kraju, znany z przebiegłości taktycznej wobec rywali, dał się "zrolować", wpuścić w maliny. A Pani Prezydentowa robi furorę na chińskim poletku, gdzie trudno o względy dla europejskich dam.

Na koniec coś pesymistycznego. A może nie, gdy nastąpi kolejny cud. 
Nie zapowiadają się nam lepsze czasy w rodzimej piłce nożnej, gdyż polska reprezentacja osiągnie sukces na Euro2012, a przez to nie będzie wietrzenia starej siedziby PZPN, tym samym zmian kadrowych w centrali i w wielu strukturach wojewódzkich związków. Pomylić się w tej sprawie byłoby moim marzeniem i z ochotą powiększę ilość osobistych porażek w życiu w postaci niewiary w ten ostatni cud, kiedy ten się spełni.