24 kwietnia 2011

Korupcjogenna premia

      Do napisania niniejszego tekstu sprowokowała mnie dyskusja, jakiej byłem świadkiem podczas meczu ligowego, a toczyła się wśród kilku kibiców na trybunach. Tematem wymiany zdań była głośna sprawa ułożonych zawodów ligowych z roku 2006 pomiędzy Cracovią a Zagłębiem Lubin. Poruszył mnie komentarz jednego z dyskutantów domagający się kar dla piłkarzy, którzy odmówili wzięcia udziału w procederze przyjmowania korzyści finansowych. Za co? Za to, że nie ujawnili przestępstwa organom ścigania, a więc po zakończonym meczu.
Dla mnie, piątka piłkarzy zachowała twarz do końca i dyskusja w tej sprawie nie powinna mieć miejsca w takim wymiarze i formie, gdyż zmierzamy się z problemem trzech odmiennych zachowań.  Będziemy mieli wówczas tych co biorą, tych co donoszą i tych, co odmawiają, a nie donoszą.
Jeśli pięciu piłkarzom honor i wychowanie nie pozwalał na bycie z tych co biorą, to tym bardziej trudno by im było zmusić się do bycia z tych, co donoszą. Przede wszystkim to ostatnie w złym guście, a może nawet równie obrzydliwe jak to pierwsze. Nic nie poradzimy, taka polska nasza mentalność i za to jej chwała. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich, tak jak nie wszystkich można przekupić.
Przy tej okazji powraca mi wspomnienie innej dyskusji sprzed paru miesięcy, której tematem przewodnim były możliwe zjawiska korupcjogenne w piłce nożnej. Kilku dyskutantów i odmienne oceny opisanego poniżej zdarzenia. Temat tamtej dyskusji na czasie, trwa sezon piłkarski i wchodzi w decydującą fazę. Jedni grają o awans inni bronią się przed spadkiem, a spora ilość drużyn gra o przysłowiową pietruszkę, w zależności od ligi. 
Uprzedzam, iż opis, jaki tu przytaczam, nie może stanowić donosu, gdyż był i jest  wymyślony na potrzeby dyskusji. Nie  sięgam wyżyn ligowych, a raczej obrazuję rzecz na mniejszych pieniądzach, bo w niższej klasie rozgrywkowej.
Mianowicie. Zbliża się końcówka rozgrywek sezonu piłkarskiego, na przykład w klasie „A”, gdzie z tabeli wynika, iż jest dwóch faworytów do jednego awansu - zespoły X i Y.  Drużyna X, lub jej włodarz/e, postanawia/ją z własnej kasy przeznaczyć pięć tysięcy złociszy dla innego zespołu Z za to, że ten wygra najbliższy mecz z zespołem Y.  Drużyna Z ma bezpieczne miejsce w tabeli, więc przystępuje do akcji. Jej zdaniem pobieranie premii od rywali ligowych, za wywalczone zwycięstwo, nie jest zakazane prawem.
Czy na pewno?
Drużyna  Z zastanawia się, jak wygrać z mocnym zespołem Y i zgarnąć premię od zespołu X. Znając wartość rywala, drużyna Z uważa, że w sportowej rywalizacji są nikłe szanse nawet na remis. Szkoda okazji, gdy pod nos wtykają tysiączki. Postanawiają ułatwić sobie zadanie i z pięciu tysięcy przeznaczają dwa dla kilku piłkarzy zespołu Y, w zamian za bierną postawę w meczu. Przynęty chwycone, zawodnicy biorą po pół tysiąca na łeb. Wynik na boisku sensacyjny, zespół Y przegrywa z zespołem Z, a drużyna X ucieka w tabeli rywalowi. Pomysł z premią wypalił, zamierzony efekt osiągnięty. Większość zadowolonych.
Wydawać by się mogło oczywiste, co jest korupcją w opisanych zdarzeniach, ale jak wyniknęło z dyskusji, nie do końca. Oceny dwóch uczestników były odmienne od pozostałych trzech.
Narzędziem przestępstwa były pieniądze w postaci premii, które później posłużyły do "kupna" biernej postawy na boisku kilku zawodników, może dobrych piłkarzy, ale słabych  z charakteru. Słabość ich ujawniona została przez pomysł, który zrodził się w głowie, czy w głowach ludzi, których można śmiało nazwać "ojcami chrzestnymi" opisanej korupcji, a tych temida sądowa rozlicza surowiej.