Pod tytułem "Hutnik modernizowany na przyjęcie Anglików", na portalu Onetu ukazał się artykuł, który sprowokował mnie do zabrania głosu w sprawie Garbarni i Hutnika.
Ok, w porządku, Mistrzostwa Europy w Polsce, trzy ekipy narodowe wybrały Kraków, należy się z tego faktu cieszyć. Jednak po decyzji Anglików i Gminy Kraków, dwa krakowskie kluby mają dylemat, niemały problem do rozstrzygnięcia.
W rundzie jesiennej zespoły Garbarni i Hutnika rozgrywały swoje mecze na obiektach dawnego Hutnika, czyli dzisiejszego Com-Com-Zone. Wszystko wskazuje na to, że w rundzie wiosennej pierwsi drugoligowe zawody mogą rozgrywać w Zabierzowie na Kmicie, lub Wawelu Kraków, a drudzy czwartoligowe mecze na obiektach Grębałowianki. O tym przekonamy się już niebawem.
Może moje pisanie zabrzmi dla wielu szyderczo, ale zapewniam, że takiej intencji nie posiadam, wręcz odwrotnie. A życzę kibicom i piłkarzom tego zasłużonego ludwinowskiego klubu, aby szybko wrócili na swoje, a to oznacza opuszczenie drugoligowych szeregów i rozgrywanie meczów na własnym obiekcie w trzecioligowych zmaganiach. Paradoksem jest życzyć dobrze Garbarni, a zarazem skazywać na rywalizację w niższej klasie rozgrywkowej. W tej przewrotności, proszę mi wierzyć, nie ma żadnej mojej próżności, lecz realistyczna ocena obecnych możliwości klubu, jego zarządu jak również sytuacja Gminy Kraków, która niewiele może w obecnym stanie finansowej zapaści, gdyż sama potrzebuje pomocy. Trwanie Garbarni na etapie materialnego posiadania i rozwoju oraz sportowo-organizacyjnego (nie)bytu jest drogą donikąd. Czasem warto mierzyć siły na zamiary, aby w przyszłości nie popaść w większe kłopoty.
Sytuacja Nowego Hutnika Kraków podobna, ale jednak odmienna. Klub, tak jak Garbarnia, poszukuje obiektu w Krakowie, gdzie mógłby rozegrać mecze czwartoligowe w rundzie wiosennej, w roli gospodarza. Na temat Stowarzyszenia pisałem już wiele miesięcy wcześniej i od tamtego czasu systematycznej poprawy warunków do gry i zajęć szkoleniowych nowohuckich piłkarzy nie widać, muszą działacze borykać się z kolejnymi problemami. Po prostu Nowy Hutnik jest klubem bezdomnym, lecz nie opuszczonym przez własnych kibiców. Tych ostatnich widać było wszędzie, czy to w Krakowie, czy na meczu wyjazdowym swojej drużyny.
Działacze Nowego Hutnika wskazali obiekt krakowskiej Grębałowianki, jako ten, który miałby ich przygarnąć na czas pierwszego półrocza 2012 roku. Czy jest to odpowiednie miejsce dla takiej rzeszy kibiców nowohuckiego klubu? Czy trybuny pomieszczą wszystkich chcących obejrzeć zawody, zarówno kibiców miejscowych jak i przyjezdnych? Czy murawa boiska, bardzo trudna do utrzymania na miarę przyzwoitej jakości, wytrzyma trudy dodatkowych meczów? Na te pytania muszą być konkretne odpowiedzi. Z tym muszą się liczyć działacze Nowego Hutnika, ale przede wszystkim włodarze Grębałowianki.
Pisałem na prima aprilis, przy okazji przyszłościowych aspiracji i kłopotów obydwu klubów, że wszystko wskazuje na to, że piłkarski Ludwinów przeniesie się do Nowej Huty, a na Ludwinów zawitają nowohucianie. Ten żart okazuje się być przyczynkiem do realistycznych wymuszeń. Garbarnia już grała w rundzie jesiennej przy ul. Ptaszyckiego, to może czas na Hutnika, aby w rundzie wiosennej pograł przy ul. Rydlówka?
Gmina Kraków ma plan i zapewne wyznaczone zadania, aby godnie przyjąć trzy ekipy narodowych reprezentacji na Euro 2012, Holandii, Włoch i Anglii, ale czy ma odpowiednie plany pomocy innym piłkarskim reprezentacjom, swoich lokalnych klubów, o których wspomniałem powyżej?
Garbarnia chciałaby doczekać futbolowego grania w szeregach drugoligowców na odpowiednio przystosowanym, własnym obiekcie sportowym, zaś Nowy Hutnik pragnie awansu na trzecioligowe boiska i gospodarzenia obiektami piłkarskimi przy Ptaszyckiego, jak własnymi, lecz z pomocą właściciela – Gminy Kraków. Aby tak się stało, potrzebne są duże pieniądze, dla każdego z wymienionych klubów, a najbardziej oczekiwana jest pomoc strategicznych sponsorów. Bez tych ostatnich i budżet krakowskiej samorządności nie podoła odpowiednim wymaganiom.