18 września 2014

Widziane z Krakowa (12) dla kwartalnika "Korzenie"

Po prawej Andrzej Kuśnierczyk oraz Zdzisław Wagner
w rozmowie na pl. Szczepańskim
Mój krakowski dom rodzinny usytuowany jest na peryferiach miasta, ale w zabytkowej części Krakowa bywam często. A tam, wmieszani w tłumie zwiedzających turystów krakowianie są raczej w mniejszości, mimo tego zdarza mi się napotkać znane postaci królewskiego grodu, spacerujących uliczkami, czy wysiadujące w letnich ogródkach restauracyjnych. Najbardziej pragnę spotykać w stolicy Małopolski znajome mi osoby, mające w życiorysie ścisłe związki z Kamienicą Polską.



W pierwszą sobotę sierpnia tego roku przejeżdżałem swoim autkiem uliczkami w zabytkowej części miasta, kierując się na plac Szczepański nie bez powodu rozglądałem się wokół. Miałem nadzieję, choć wątpliwości nie brakowało, dojrzeć tam znajomych z Kamienicy Polskiej, o ich wizycie zostałem poinformowany drogą elektroniczną dnia poprzedniego. Miałem świadomość, że moje poszukiwanie może przypominać przysłowiowe szukanie igły w stogu siana. Okazało się jednak, że nie musiałem długo wypatrywać celu. W pobliżu knajpki usytuowanej w budynku vis a vis Teatru Starego, u zbiegu ulic Szczepańskiej i Jagiellońskiej, moim oczom ukazały się znane mi i oczekiwane osoby, siedzące przy stoliku ogródka restauracyjnego. Szczęście było przy mnie, bo jak inaczej określić widok rodaków w osobach redaktora kwartalnika „Korzenie” Andrzeja Kuśnierczyka, Zofii Ferens - Major i Wojtka Łebka z córką Darią. To było bardzo miłe i sympatyczne spotkanie przy kawie. Żałuję tylko, że trwało zbyt krótko, lecz czas gonił, a program jednodniowej wycieczki po Krakowie napięty. Na kolejne tego rodzaju spotkanie już daję się namówić.

W tym miejscu podzielę się refleksją, jaka naszła mnie po wspomnianym spotkaniu. Kraków dla rodziny Ferensów jest miastem bardzo bliskim i śmiało można wysnuć podejrzenie, że po tym samym placu Szczepańskim, gdzie spotkaliśmy się przy kawie, spacerował wiele lat temu ojciec Zosi, Adam Ferens. Urodził się w Krakowie 20 listopada 1888 roku, był słuchaczem Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Jagiellońskiego, w latach 1912-1914 aplikantem Archiwum Akt Grodzkich i Ziemskich w Krakowie. W sierpniu 1914 wyruszył wraz z legionistami w stronę Kielc. Był uczestnikiem walk w 1920 roku, po czym poświęcił się szkolnictwu. W latach 1947 – 1962 był dyrektorem Liceum Ogólnokształcącego w Kamienicy Polskiej. Mocno schorowany powrócił do Krakowa, ostatnie lata życia spędził w Domu Opieki dla Dorosłych im. Helclów w Krakowie i tu też zmarł 9 stycznia 1975 r. Spoczywa na cmentarzu w Kamienicy Polskiej.


Fakty z życiorysu legionisty i szanowanego nauczyciela, to kolejny dowód na związki Kamienicy Polskiej z Krakowem. Okazuje się, że nie tylko kamieniczanie wyjeżdżali do Krakowa, bywało również na odwrót.

Zatrzymam się jeszcze przy placu Szczepańskim, otoczonym z jednej strony Plantami, a w pozostałych zabytkowymi budynkami, między innymi Kamienicą Szołayskich, Teatrem Starym, Pałacem Sztuki, Gmachem Towarzystwa Rolniczego, czy Budynkiem Komunalnej Kasy Oszczędnościowej. Plac kilka lat temu zmienił swoją funkcję przestrzenną, w miejscu parkingu krakowskie Stare Miasto zyskało reprezentacyjny miejski plac, gdzie odbywają się wydarzenia kulturalne i artystyczne. Dlatego piszę o tym, gdyż decyzja o zmianach przestrzennych zabytkowego miejsca w Krakowie jest wyjątkowo zbieżna z datą i renowacją, które miały miejsce w Kamienicy Polskiej. To ostatnie dotyczyło byłego budynku Szkoły Powszechnej i Publicznego Przedszkola przekształconego, po modernizacji, w Muzeum Regionalne. Renowacji uległo też otoczenie, plac przylegający do Muzeum. Póki co, plac bez nazwy, ale kto wie, może warto przypisać mu nazewnictwo. Zgłaszam swój nieśmiały pomysł.

I na koniec, coś z piłkarskiej murawy, o klubie sportowym, który jest mi bliski. Działalność wokół seniorów LKS Kamienica Polska, występujących w IV lidze śląskiej, znalazła się w impasie, główny sponsor wycofuje swoje wsparcie. Ta wiadomość dotarła do mnie w trakcie pisania niniejszego tekstu dla kwartalnika „Korzenie”. Z racji tej, że goni mnie termin przekazania tekstu do druku, więc nie potrafię się odnieść do smutnego newsa. Ale pozwolę sobie przypomnieć czytelnikom fragment tekstu mojego autorstwa, jaki ukazał się w roku 2011, w listopadowym wydaniu kwartalnika. Przy okazji awansu seniorów do IV ligi napisałem między innymi: „Nie zazdroszczę klubowym działaczom LKS Kamienica, gdy pomyślę, że wielu z nich ma świadomość zmartwienia podobnego mojemu, a to jest zawarte w odpowiedzi na pytanie, co stanie się z zespołem seniorów, gdy nie daj Bóg, główny sponsor nagle zaprzestanie finansować pierwszy zespół klubu? Oby taka opcja nie zdarzyła się w czasie, kiedy klub nie będzie na to przygotowany, a mam wrażenie, że LKS Kamienica nie jest dziś gotowy podołać takiemu wyzwaniu. To już nie byłby spadek do klasy niższej – okręgówki, to byłby upadek – o dwie klasy niżej”. Wówczas miałem na myśli obawy przed budową zespołu seniorów wyłącznie na „piłkarskiej armii zaciężnej”, gdyż w dłuższym przedziale czasu staje się to niemożliwe. 
Tak jak oczywiste jest, że nigdy LKS Kamienica nie będzie Wisłą Kraków, czy Kamienica Polska, jako miejscowość, Krakowem. Jednak mogą występować wspólne cele – być najlepszym na miarę posiadanych możliwości.