7 listopada 2014

Z aureolą hegemona


Będzie o moim ulubionym felietoniście, którego oślepiła długoletnia futbolowa prezesura w Krakowie oraz owładnęła pamięć przegranej dwa lata temu Edwarda Potoka ze Zbigniewem Bońkiem o fotel prezesury w Warszawie i ogarnęła tęsknota za Grzegorzem Lato.

„Ludzie trzymajcie mnie, bo przyszło na to, że przytaknąłem Zbigniewowi Bońkowi!” – tymi słowami prezes i dziennikarz Ryszard Niemiec zapoczątkował jeden z lipcowych felietonów w „Sporcie” katowickim i wówczas dotyczyło poziomu gry juniorów Wisły Kraków w finale z rówieśnikami Cracovii, jednak zaraz przyznał prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej, że protokół rozbieżności z prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej w fundamentalnych kwestiach polskiego piłkarstwa jest tak rozległy i jakikolwiek consensus wydaje się niemożliwy.

Tej ostatniej zasadzie Ryszard Niemiec jest wierny aż do bólu i od czasu wyboru Zbigniewa Bońka na szefa futbolowej centrali, przynajmniej raz w miesiącu, daje temu dowód w mediach, najczęściej w tekstach w jednym z krakowskich internetowych portali sportowych. W swoich felietonach prezes MZPN zaciekle atakuje prezesa PZPN i jeździ na nim jak na łysej kobyle, oszczekuje, ubliża, złorzeczy i regularnie wymyśla powody na kolejne felietony w temacie „nienawidzę Zbigniewa Bońka, mojego pryncypała”.


Owe lipcowe zawołanie szanownego prezesa Niemca na łamach „Sportu” było przesiąknięte autoironią i atakiem z broni mniejszego kalibru z bogatego arsenału, który zmagazynował przeciw PZPN pod kierownictwem następcy Grzegorza Lato. Przeciw swojemu pryncypałowi wytacza Ryszard Niemiec cięższą broń we wcześniejszych i późniejszych felietonach, a pociski walą rykoszetem w wielu uczestników miłujących polski futbol w poszanowaniu obowiązujących regulaminów i przepisów, jak również w szacunku wobec swoich przełożonych. I nieważne, że to najczęściej działalność społeczna w relacji klubów sportowych i nadrzędnych związków futbolowych. Piłkarze, działacze i kibice chcą w polskiej piłce sukcesów sportowych, osiąganych na krajowych i zagranicznych boiskach, rzecz oczywista, ale też chcą osiągać wyniki zgodnie z duchem sportowej rywalizacji, z wszelkimi regułami gry. Ludzie naprawdę mają dość szumu i hałasu, jaki jeszcze niedawno wywoływali różni notable futbolowego związku. Polska piłka potrzebuje czasu, aby osiągać wyniki, ale do tego potrzebny jest spokój, wzajemne zaufanie na różnych związkowych frontach i we wszystkich regionalnych związkach. 

Kiedyś z prezesem Lato walczył zaciekle Kazimierz Greń, teraz sukcesję po nim przejął Ryszard Niemiec, z tym, że za tarczę strzelecką ustawił sobie prezesa Zbigniewa Bońka.  

Amunicja prezesa Ryszarda Niemca obniża autorytet wielu organów PZPN. Powtarza się często zarzut wobec Komisji Technicznej (dawnego Wydziału Szkolenia), a Odwoławczą Komisję Licencyjną nazywa prezes kapturowym sądem, zaś jednego z delegatów regionu śląskiego „wiecznym delegatem”, którego raporty sowicie w Warszawie nagradzają. Wobec niektórych klubów z Małopolski, według prezesa MZPN, futbolowa warszawka dała sygnał do pełzającej kontrakcji – aluzyjnych sugestii, zleconych materiałów prasowych urabiających opinię, szeptanych grepsów upokarzających prowincjuszy, a także gestów, z których jasno przebijały, na przykład, nie do odrzucenia, porady dla sędziów, obserwatorów i delegatów meczowych. W tym wszystkim węszy Ryszard Niemiec winę swojego pryncypała, Zbigniewa Bońka, zarzucając mu autorytarność.

Szanowny Prezesie Małopolskiego Związku Piłki Nożnej, czas najwyższy spojrzeć w lustro!

Czytając krakowskiego felietonistę i jego zarzuty wobec obecnych władz PZPN, bardziej wyraźnie widzę - wypisz, wymaluj - obraz z Krowoderskiej w Krakowie, a w centrum prezesa Ryszard Niemca z aureolą nietykalnego, hegemona. Jego autorytarność w zarządzaniu małopolską piłką oraz tęsknota za Grzegorzem Lato jest tak ślepa, że niebawem największy futbolowy związek wojewódzki z siedzibą w Krakowie utraci zdolność porozumienia z centralą w Warszawie i co najgorsze - wiarygodność u swoich członków.
Wiem, wiem, że wielu moich oponentów natychmiast zaprzeczy z rykiem godnym pochwały swojego pryncypała, ale mnie nie interesuje samopoczucie przydupasów, lecz porusza sposób kierowania związkowymi strukturami piłki nożnej w Krakowie.


Są myśli, są słowa, które trzeba głośno wypowiedzieć, aby nas straszyć przestały. Piszę też z powodu innych ludzi, których znam i szanuję, a nadal ich nie brakuje, za równo w siedzibie MZPN, Podokręgach Piłki Nożnej, jak też w Klubach Sportowych. /Zdzisław Wagner/