Jakoś optymistycznie kończy się ostatni tydzień, na sześć dni przed rozpoczęciem Euro 2012. Wszystko wskazuje na to, że Polakom i cuda zaczynają się spełniać.
Drogowcy wykonają przejezdność A2 ze Strykowa do Warszawy na odpowiedni czas, dworce kolejowe w miastach mistrzostw zmodernizowane, lśnią czystością i jakością. Kolej coraz bardziej sprawna i punktualna, autokary kolorowe, samoloty lądujące na krajowych lotniskach, które z wyglądu przypominają nam dwudziesty pierwszy wiek. Wspaniale też wygląda nastrój i humor trenera Franka Smudy, który tryska optymizmem, a na konferencjach prasowych rzecznik Rząsa i kapitan Kuba intelektem prześcigają wielu obecnych tam żurnalistów. W mediach spoko, uciszony i zawieszony w wypowiedziach poseł Jan Tomaszewski zapewne stroi niemieckie kanały telewizyjne, aby przed Euro przekształcić swój telewizor na zachodnią stronę odbioru. I wreszcie dobre info dla prokuratorów zajmujących się korupcją w polskim futbolu, gdyż ta, mam nadzieję, bezpowrotnie opuści krajowy rynek, od jakiegoś czasu przenosi się na półwysep Apeniński, nad Adriatyk.
W polityce też nieźle, nawet prezydent Obama wybielił swoje gafy popełnione wobec polskiej historii i pomagać będzie w obalaniu nazw obrażających polską dumę. A gospodarka ma się nadzwyczaj dobrze i nie zważa na coraz większe bezrobocie. Eksperci zachodni, na przykład szef Goldman Sachs AM, chwalą naszych ministerialnych speców za wyższy wskaźnik wzrostu gospodarczego od zaplanowanego.
Znacznie też wzrasta europosłom, zwłaszcza w portfelach i na kontach bankowych. Jak dowiadujemy się z publikacji na portalu internetowym niezależnych publicystów, Salon24, Markowi Migalskiemu opłaciło się kiedyś stanąć przy Królu (czytaj: Jarosławie Kaczyńskim), gdyż na koniec minionego roku dysponował własnymi środkami pieniężnymi w ilości ponad milion złotych. A przecież to nie koniec brukselskich posiedzeń w Parlamencie Europejskim.
Fajnie też dowiedzieć się, że najwyżsi dostojnicy w polskim rządzie zdobywają coraz większe uznanie w oczach szefów dużych mocarstw. W Niemczech przyjmują premiera Tuska z największą godnością i wyróżniają w Berlinie nagrodą im. Walthera Rathenaua za zasługi dla pogłębienia integracji europejskiej. Prezydent Komorowski też błyszczy na salonach i posługuje się coraz bardziej profesjonalnie językiem dyplomacji i taktyki wobec opozycji, zwłaszcza tej najbardziej dokuczliwej. Nawet szef największej opozycji w kraju, znany z przebiegłości taktycznej wobec rywali, dał się "zrolować", wpuścić w maliny. A Pani Prezydentowa robi furorę na chińskim poletku, gdzie trudno o względy dla europejskich dam.
Na koniec coś pesymistycznego. A może nie, gdy nastąpi kolejny cud.
Nie zapowiadają się nam lepsze czasy w rodzimej piłce nożnej, gdyż polska reprezentacja osiągnie sukces na Euro2012, a przez to nie będzie wietrzenia starej siedziby PZPN, tym samym zmian kadrowych w centrali i w wielu strukturach wojewódzkich związków. Pomylić się w tej sprawie byłoby moim marzeniem i z ochotą powiększę ilość osobistych porażek w życiu w postaci niewiary w ten ostatni cud, kiedy ten się spełni.