13 lipca 2012

Czy duży olał mniejszego?

Ostatnio zrobiło się głośno za sprawą piłkarza Damiana Burasa, który w wieku osiemnastu lat przeniósł się z Nowego Hutnika 2010 Kraków do Wisły Kraków. Zawodnik miał prawo zmienić klub, gdyż po zakończonym sezonie nie wiązała go żadna umowa z macierzystą organizacją i był po prostu wolnym. Byłoby to chwalebne, że potentat futbolowy zwrócił uwagę na talenty piłkarskie krakowskiego chowu. Lecz nie do końca sprawa transferu Burasa odbywa się w zgodzie wszystkich stron. Klub pozyskujący, Wisła Kraków, chce przekazać klubowi odstępującemu kwotę w wysokości 8 000 złotych, jako ryczałt za dotychczasowe wyszkolenie piłkarskie, zaś macierzysty klub uznaje tą kwotę za niezadowalającą i bardzo niską. Włodarze Nowego Hutnika nie zgadzając się oddali sprawę do arbitrażu odpowiedniej komisji przy PZPN. 
Wiceprezes Jacek Bednarz powołuje się na uchwałę PZPN nr VII/121 z 16-06-2011 w sprawie zasad ustalania ryczałtowego ekwiwalentu za wyszkolenie piłkarzy o statusie amatorów i profesjonalnych zawodników, którzy nie ukończyli 23 rok życia. Uchwała zawiera dwie tabele z wymienionymi kwotami dla poszczególnych kategorii i wieku szkolonego zawodnika w klubie, jedna dla amatorów, druga dla zawodników kontraktowych (profesjonalnych). W pierwszej tabeli kwoty tam ujęte są o wiele niższe od kwot w tabeli drugiej. W przypadku kategorii wiekowej Burasa i jego nowego klubu Wisły Kraków, w tabeli I jest ujęta kwota 4 000 zł za sezon szkolenia amatora, a w tabeli II 20 000 zł za sezon piłkarski szkolenia zawodnika o statusie profesjonalnym. I tu jest źródło konfliktu, działacze Nowego Hutnika nie chcą się zgodzić na liczenie ryczałtu za swojego wychowanka wyłącznie z tabeli dla amatorów. Dlaczego? Damian Buras miał podpisany kontrakt na sezon 2011/2012, który powodował, że zawodnik miał status zawodnika profesjonalnego. Umowę kontraktową podpisywał w imieniu piłkarza rodzic, gdyż wówczas zawodnik był niepełnoletnim. Kontrakt był podpisany na 3 lata (zgodnie z wymogami przepisów związkowych), lecz stracił ważność w trakcie rundy wiosennej 2012 (w kwietniu), w dniu osiemnastych urodzin Damiana Burasa. I o tym mówią inne przepisy związkowe PZPN, że w tym przypadku traci moc prawną umowa o grę kontraktową.  Po prostu, przestaje decydować rodzic, a podejmuje decyzję pełnoletni już zawodnik. Jeśli nie podpisano nowego kontraktu w klubie, to w dniu swoich osiemnastych urodzin Buras zmienił swój status zawodnika w klubie i stał się amatorem. Czy wiedziano o tym w Hutniku, czy wiedział też zawodnik, nie jest w tej chwili najważniejsze, zapewne domyśleć się można, że Wisła była  świadoma prawnej zmiany statusu piłkarza, którym zainteresowany był klub z Reymonta już od ponad roku, a w kwietniu nastąpiły korzystne zmiany dla klubu ekstraklasowego.

Działacze Nowego Hutnika jednak uważają, że w opisanym przypadku ryczałt za wyszkolenie Damiana Burasa w ich klubie powinien być liczony z takiej tabeli w danym okresie, jaki był wówczas jego status. A więc za czas szkolenia, kiedy Buras miał umowę o grę profesjonalną, powinien klub macierzysty otrzymać kwotę z tabeli II, wyższej pięciokrotnie od tabeli I. Za pozostały okres szkolenia, ryczałt jak za amatora. 
Przepisy nie do końca precyzują opisany przypadek i w pewnym miejscu mogą stać po stronie Wisły Kraków, ale są też pewne okoliczności prawne, które mogą działać na korzyść Nowego Hutnika. Nie jest wcale powiedziane, że utracona moc prawna umowy transferowej na półtora miesięcy przed zakończeniem sezonu piłkarskiego, a w wyniku uzyskania pełnoletności, nie zostanie potraktowana wyjątkowo i właśnie z powodu luki prawnej. I może, dzięki tej sprawie, uchwała zostanie uzupełniona o pełną interpretację prawną lub uzupełniona dodatkowymi uregulowaniami. 
Póki co, w krakowskim transferze piłkarskim większy wygrywa z mniejszym. Trudno mieć pretensje do włodarzy Wisły, że chcą zapłacić tyle, ile mają zapisane w ustawie, według ich interpretacji. Więc wyszło na to, że większy olewa mniejszego, ale dużo w tym zasługi nie tylko niedomówień prawnych. Małe jeszcze doświadczenie działaczy młodego klubu zderzyło się z doświadczeniem największych tuzów polskiej piłki transferowej.