Współzawodnictwo w zakresie kultury fizycznej, to podejmowanie rywalizacji indywidualnej lub zespołowej w ramach przestrzegania obowiązujących szeregu reguł, które mają służyć sprawiedliwej formie wyłaniania zwycięzców uprawiających sportową rywalizację w danej dyscyplinie.
Piłka nożna, dyscyplina najbardziej popularna na świecie, ma zapisanych reguł tyle, że znajomość przepisów gry nie wystarcza. Doświadczają tego na co dzień, na różnych poziomach futbolowych lig, nie tylko zawodnicy, trenerzy i sędziowie, ale i działacze klubowi. Ci ostatni muszą dostatecznie poznać zapisy regulaminowe, interpretacje, terminy, umowy, niedozwolone zachowania, znać się jeszcze na wielu innych zagadnieniach, by podołać, na przykład, wymogom licencyjnym. O pozyskiwaniu funduszy na działalność tu nie wspomnę.
Mimo to panuje powszechna opinia, że w działaniach wokół futbolowych popełnia się nazbyt dużo błędów, tak jak o piłce nożnej mówi się, że jest grą błędów. Tych często w trakcie zawodów jest tyle, że wystarcza na długie, pomeczowe dyskusje. Jeśli w nich uczestniczą kibice przegranych, to czara goryczy przelewa się w rytmie wodospadu. Lamentuje się i wytyka błędy piłkarzom, trenerom, sędziom i działaczom również.
Gdy gra nasza narodowa, wszyscy wcielamy się w fachowców piłkarskich, a zwłaszcza wówczas, gdy wybrańcy selekcjonera dostają wciry. A przegrani, główni uczestnicy meczu, jeśli już nie chcą uznać wyższości rywala, to często uciekają się do wyświechtanych stwierdzeń - stronniczości sędziego, niepotrzebnych fauli rywali, lub gdybania, a to umiemy tworzyć z powagą. Słyszymy, że gdyby wykorzystał, lub gdyby doszło celne podanie, lub gdyby bramkarz przewidział, lub gdyby sędzia nie zauważył, lub gdyby murawa była lepsza, lub gdyby nie padał deszcz, lub gdyby mecz był w innym dniu, to by było…..
Gdy odstępujemy od gdybania, to mamy innego rodzaju wymówki. Słyszymy najczęściej krytykę pod adresem rozjemców piłkarskich. Czym liga niższa, tym wulgaryzm w kierunku sędziów bogatszy. Gdyby przyszło się z tego spowiadać grzesznikom, to kościelnemu spowiednikowi ucho nabrzmiałoby do wielkości chińskiego arbuza.
Jeśli uznajemy i słusznie, że futbol jest grą błędów, a te popełniają piłkarze na boisku i trenerzy w szkoleniu, to czemu sędzia piłkarski nie może ich popełniać w takiej proporcji, w jakiej to czynią na przykład piłkarze?. Sędzia też człowiek.
Oglądałem już w swoim żywocie tyle meczów futbolowych i na różnych szczeblach poziomu sportowego, że mam prawo napisać o niesprawiedliwości piłki nożnej, a ilość i jakość błędów w rzemiośle piłkarskim popełnianych przez piłkarzy ma się mniej więcej w proporcji do ilości i znaczenia błędów sędziowskich.
Zdarza mi się krytykować sędziów i dostrzegam ten sam strach w ich oczach, widzę w ich zachowaniu to samo cwaniactwo, podobne złośliwości i nie rzadko niestety, również chamstwo, co u piłkarzy. Dotyczy to niedużej grupy ludzi obydwu profesji, ale jednak istnieje. Podobne zachowania widzimy wśród obserwatorów zawodów piłkarskich – kibiców i działaczy klubowych. Jesteśmy wszyscy z tej samej „gliny” i tylko podczas meczów futbolowych różnimy się przynależnym miejscem.
Powtórzę więc, co mówimy zgodnym chórem – piłka nożna jest grą błędów, ale czy jest grą sprawiedliwą?.
O niesprawiedliwości słyszymy coraz głośniej i z coraz większym hukiem. Z tego powodu miewam strach, kiedy pomyślę, że z okazji sportowych zawodów, pod adresem innych, wyrażamy się już przy użyciu fizycznej siły. Dziś biją się kibice, zaczynają piłkarze, a już słyszy się, że też sędziowie. Co będzie jutro?
Czy nie przyjdzie nam sprawiedliwości futbolowej szukać na wokandzie sądowej, czy jednak, zgodnie z tradycją, z ostatnim gwizdkiem sędziego? Czy, do cholery, nie może znów być tak, że po meczu sędzia przestanie być kaloszem, drużyna przeciwna rywalem, a kibice wrogami?
Może być, ale czy będzie, mam poważne obawy.