Już pisałem niedawno o przyszłych problemach krakowskich klubów w rundzie wiosennej 2012– Garbarni i Hutnika, które zmuszone są swoimi zespołami seniorów opuścić obiekty w Krakowie przy Ptaszyckiego.
Powróciłem jednak do tematu, a przede wszystkim za sprawą Nowego Hutnika 2010 i przeczytanych w różnym czasie kilku wypowiedzi prezesów i działaczy nowohuckiego stowarzyszenia, któremu pilnie kibicuję i całym sercem życzę sukcesów na każdym etapie rozwoju sportowego i nie tylko.
Niepokoi mnie stan wiedzy i nieprzemyślane do końca pomysły wspomnianych osób na temat obiektu piłkarskiego - klubu sportowego Grębałowianka Kraków.
Jeśli słyszę i czytam, że planuje się poszerzenie głównej płyty boiska, lub innym razem, o koniecznym remoncie murawy na czas rozgrywek rundy wiosennej, to jestem mocno przerażony. No bo jak nie być, skoro ktoś chce wykonywać tego typu roboty podczas zimy? Przecież pierwsze zawody na tym obiekcie mają być rozegrane 17 marca. Wypowiadanie się w mediach o poszerzeniu boiska w Grębałowie świadczy o nieznajomości stanu obiektu i w tym przypadku muszę zapytać – jakim sposobem? Przesunąć betonowe trybuny nie sposób, a regulaminowa odległość do stałych przeszkód musi być zachowana. Zapewne wielkość głównej płyty będzie zachowana w słusznych wymiarach 101 x 66 metrów, bo nie ma innej możliwości.
Ostatni pomysł poprawy infrastruktury dotyczy trybun, a jeden z prezesów zastanawia się czy nie zadaszyć siedzisk dla kibiców. Nie głupia sprawa, która od wielu lat jest w zamysłach działaczy klubu, ale czy to jest to?
Moim zdaniem, za mało się mówi i pisze o pojemności stadionu, gdyż tu należy szybko i zdecydowanie działać. Ktoś tam coś wspomniał, ale to wszystko. Obiekt mieści obecnie 360 miejsc siedzących i co najwyżej 80 stojących. Aby zadowolić wszystkich sympatyków Hutnika Kraków potrzeba drugie tyle siedzisk. Jest możliwość zamontowania dwóch przenośnych trybun za jedną z bramek i wcale nie trzeba ich kupować, ale wynająć.
Zaś płycie głównej potrzebna jest istotna inwestycja – zainstalowanie automatycznego zraszania murawy, gdyż po kapitalnym remoncie w roku 2002 wody wchłaniają się w głąb murawy jak przez sito i po kilku upalnych letnich dniach trawa po prostu wysycha, a podlewanie przy pomocy przesuwanych ręcznie ogrodowych węży to archaizm.
Remont zielonej nawierzchni powinien się odbyć, ale na to potrzeba długiego okresu przerwy w korzystaniu z boiska. Dziś jedynie można wyrównać walcem gumowym niektóry nawierzchnie murawy i odpowiednim urządzeniem dotlenić warstwy trawnika, ale to po zimie.
Jest też wiele innych drobnych niedostatków na obiekcie Grębałowianki, aby mógł on spełnić wymagania licencyjne pod IV ligę. Przede wszystkim musi być przygotowany na tyle, by spełnić wymagania organizatorów i przyjąć publikę, która w tej klasie rozgrywek jest najliczniejszą, gdyż liczącą niejednokrotnie 800 kibiców.
Bardzo mało mówi się i pisze o tak dużej ilości ludzi w jednym miejscu i bezpiecznym przemieszczaniu wąskimi osiedlowymi uliczkami, co zawsze budzi obawy wśród mieszkańców. Ale to już odrębna sprawa i wcale nie błaha.
Póki co, życzyć należy Hutnikowi i Grębałowiance dogadania się w profesjonalnym stylu, zaś Gminie Kraków i Radzie Dzielnicy XVII zrealizowania potrzeb infrastrukturalnych obydwu stowarzyszeń.
Oby zabiegi samorządowego budżetu dla wymienionych klubów nie uszczupliły potrzeb remontowych w pozostałych klubach Krakowa.
Na dziś, w dużo trudniejszej sytuacji jest Garbarnia Kraków, bo najlepsze miejsce do grania dla zespołu trenera Bukalskiego, na obiektach Wawelu Kraków, wcale nie musi uzyskać drugoligowej licencji. Rywalizowanie w roli gospodarza na obiektach w Zabierzowie, w Wieliczce, czy może Niepołomicach, nikomu nie służy.