25 czerwca 2013

Łączy na piłka, lecz dzieli wiele

foto: pzpn.pl
21 czerwca 2013 roku odbyło się Walne Zgromadzenie PZPN, gdzie jednym z punktów porządku obrad, oprócz sprawozdania z działalności zarządu za ostatnie półrocze oraz sprawozdania finansowego za rok 2012 był punkt w sprawie nowelizacji obecnego statutu Związku, który obiecywał poprawiać, tuż po wyborach, prezes Zbigniew Boniek. Statutu nie zmieniono, gdyż okazało się, że tenże dokument bardziej dzieli delegatów niż łączy.

  
Dla mnie, sympatyka piłki nożnej, starającego się nie tylko kibicować futbolowym zmaganiom na boisku, lecz obserwować wszystko to, co dzieje się w polskiej piłce, również poza stadionami - interesujące było starcie delegatów formacji reformatorów i konserwatystów. Ciekawy byłem argumentów jednych i drugich, jakich użyją za, a jakich przeciw. „Przegląd Sportowy”, sztandarowy podpis pod nowym godłem PZPN rozwinął nowym hasłem – „łączy nas piłka, dzieli statut”, które i delegaci powtarzali po obradach. To nic zbożnego, w demokracji różnice poglądów normalna sprawa, byle znajdować kompromis w tworzeniu wspólnej działalności.

Zapoznałem się z zarysem zmian statutowych i oprócz paru zastrzeżeń, wiele poprawek wniesionych przez Komisję Statutową jest bardzo słusznych, aby przenieść do obecnego statutu związkowego.
Z uwagą przeczytałem też pozjazdowe komentarze dziennikarzy sportowych. I jak zawsze, z dużą starannością zapoznałem się z treścią felietonu Ryszarda Niemca – prezesa Małopolskiego Związku Piłki Nożnej. Felieton ukazał się na portalu „sportowetempo.pl” pod znamiennym tytułem „ Ciemny naród nie przyklepał…”. Regularnie czytam to wszystko, co wychodzi spod pióra redaktora Niemca, a jest mi dostępne. Cenię sobie sposób pisania prezesa o istotnych rzeczach dla lokalnej i krajowej piłki. Jednak coraz częściej w swoich felietonach Ryszard Niemiec ukazuje siebie w bardziej wyrazistych kolorach, odgrywającego dwie role - jednej na poletku działalności w strukturach centrali związkowej, a drugiej na fotelu prezesury okręgowego związku w Krakowie. I nic by nie było w tym nadzwyczajnego, gdyby nie wypowiedzi, które mnie rażą. Bije z nich niechęć do obecnych władz PZPN i zapewne wynikiem takiej postawy jest pozostawiony w pamięci ślad po ubiegłorocznej przegranej o fotel prezesa centrali związkowej. Kandydat popierany przez małopolski związek, łódzki baron związkowy Edward Potok przegrał z kretesem z obecnym prezesem Zbigniewem Bońkiem, który nijak nie pasuje Ryszardowi Niemcowi w fotelu prezesa PZPN.   

Ryszard Niemiec pisze we wspomnianym felietonie między innymi: „Silna ręka jedynowładztwa miała być realizowana poprzez ograniczenie kompetencji walnego zgromadzenia, któremu odebrano tak ważne dla mechanizmu demokratycznego uprawnienie jakim jest uchwalanie projektu budżetu PZPN. Ta kompetencja zawłaszczona miała być przez zarząd, zaś ten z kolei nie miał nic do powiedzenia w przypadku decyzji tzw. komisji do spraw nagłych. Może jej istnienie ma sens ze względu na konieczność zarządzania związkiem pomiędzy zebraniami zarządu, atoli znając predyspozycje osobowościowe i autokratyzm obecnego prezesa, można założyć, że mając w ręku instrument spokojnie obejdzie się bez opinii zarządu, który ma obowiązek powiadomić o tym, co postanowił, bez ubiegania się o zatwierdzenie tego ex post”.
A w innym miejscu tego samego felietonu Ryszard Niemiec pisze: „Ni stąd, ni zowąd, zarządzono porzucenie metody elektronicznego głosowania, o którą ci sami ludzie w październiku słusznie gardłowali, powołując się na wymogi XXI wieku. Zgoła kuriozalnym argumentem poparł ten antydemokratyczny pomysł sekretarz generalny, rzucając odkrywczą myśl, że jawne głosowanie to przejaw odwagi demonstrowania własnych poglądów! Ciekawe gdzie nauczyli go takiego podejścia do demokratycznych procedur...?”

Już w trakcie czytania stwierdziłem, iż sens treści felietonu Ryszarda Niemca zacytowanych powyżej z łatwością można przenieść na grunt krakowski, choćby do oceny kilku Walnych Zgromadzeń  MZPN, na których miałem przyjemność bywać. Na przykład, odnieść to można do wyboru władz i prezesa małopolskiego związku, zatwierdzania preliminarzy finansowych czy też, poza Walnym,  podejmowane decyzje włodarzy, zastępujące inne, powołanych do tego struktur związkowych. Jeszcze nie wyobrażam sobie, aby ktoś z małopolskich delegatów śmiał złożyć wniosek o bardziej demokratyczny sposób procedowania podczas dokonywania wyborów zarządu i prezesa w formie głosowania tajnego z wcześniejszym zgłaszaniem kandydatur z sali. Po raz pierwszy zdarzyło się w Krakowie zastosować pełną demokracje wyborczą przy wyborze władz Podokręgu Kraków, lecz nie Małopolskiego Związku Piłki Nożnej.
Razi mnie również, gdy prezes Niemiec zarzuca prezesowi Bońkowi autokratyzm, bo akurat z tą opinią nie jest mojemu ulubionemu dziennikarzowi – felietoniście do twarzy. Powodów jest sporo. W pewnych wyjątkowych okolicznościach autokratyczny sposób podejmowania decyzji można pochwalić, choćby w sprawach nagłych, gdy trzeba obronić słabszych przed silniejszymi, co zdarzało się w niedalekiej historii krakowskiego związku. Niestety, wiele jest i takich postanowień, które z demokracją nic nie mają wspólnego.
Gdyby iść tropem rozumowania autora w wymyśleniu tytułu swojego felietonu, to zapewne przegłosowanie czegoś niedemokratycznego można by określić stwierdzeniem, że „Ciemny naród to przyklepał”? Jeśli tak, odnieść to można zarówno do Warszawy, jak i Krakowa. A iść innym tropem wspomnianego na wstępie dziennika sportowego, w wymyślaniu haseł, to dorzucę swoje i dam je do tytułu niniejszego felietonu:  „łączy nas piłka, lecz dzieli wiele”.