4 lutego 2012

A po EURO 2012 porządki i sprzątanie brudów

Wizerunek Polskiego Związku Piłki Nożnej nie naprawią już żadne laury zdobywane przez piłkarskie reprezentacje, nawet gdyby Polska miała zostać mistrzem Europy na polsko-ukraińskich stadionach. Żadnemu przyzwoitemu sympatykowi polskiej piłki nożnej, bez względu na wiek, sportowy sukces nie zamydli nieprzyzwoitości jakie miały i mają miejsce w otoczeniu byłego już sekretarza Zdzisława Kręciny i prezesa Grzegorza Lato. Jakoś nie potrafię strawić myśli o zachłanności tych osób, buńczucznych zachowaniach i wizerunku w mediach.
Jeszcze nigdy z takim niechlujstwem nie słyszałem życzeń świąteczno-noworocznych na 2012 rok ze strony pryncypała, a te sympatykom futbolu w Polsce sprawił Grzegorz Lato. Żenujące to było widowisko.

Jak to jest możliwe, że wyposażenie każdego z wymienionych działaczy z osobna, wynikające z zatrudnienia w PZPN, przewyższa kilka razy wynagrodzenie polskiego premiera?  A teraz, w przypadku Kręciny, jego roczne wyposażenie na bezrobociu będzie czterokrotnie wyższe od środków finansowych zaplanowanych w budżecie Gminy Kraków na rok 2012 - wydatków na "Realizację wydarzeń sportowych o charakterze ogólnopolskim i międzynarodowym" dla organizacji sportowych Krakowa.


Po prostu nóż się otwiera w kieszeni na samą myśl o haniebnym i bezmyślnym psuciu już i tak od dawna fatalnego  wizerunku związkowej organizacji polskiej piłki nożnej. A wszystko to dzieje się, o dziwo, za pozwoleniem wielu przyzwoitych działaczy. Tych ostatnich jest jeszcze spora grupa w zarządzie PZPN, mimo tego przyzwolenie takowe włodarzom daje. Mam wrażenie, że robi to dla własnego świętego spokoju, nie zdając sobie sprawy, że również ich reputacja przy tej okazji nadszarpnięta jest mocno.

I tym sposobem, krytykowane w przeszłości na fotelu prezesa osoby Mariana Dziurowicza czy Michała Listkiewicza, dzięki obecnemu wizerunkowi Związku z Lato i Kręciną, stają się dzisiaj postaciami prawie kryształowymi.

Małopolskie związkowe struktury organizacyjne omijają już coraz szerszym kręgiem byli piłkarze, sędziowie, a młodych na horyzoncie jak na lekarstwo. Wielu z obecnych działaczy po prostu  już mocno wstydzi się swojego Związku i nazwy PZPN, wielu z nich pozdejmowało związkowe znaczki z klap marynarek. Najbardziej wytrwali, dopóki im zdrowie pozwala, udzielają się w pracach związkowych, zdecydowana większość to emeryci. Wielu z nich ucieka od samotności w domu, przyzwyczajeni większość życia spędzać poza nim, wśród swoich - piłkarzy, kibiców, sędziów lub działaczy w klubach. Dziś młodzi nazywają ich "leśnymi dziadkami" i jak się okazuje, wcale nie obraźliwe jest to nazewnictwo. Nie słyszałem, aby ktoś z tego powodu się obruszał.
Dlaczego?
Mają ci ludzie świadomość, że to normalna kolei rzeczy. Ten sam los przecież czeka tych, począwszy ze strefy kibola, poprzez strefę rodzinnego kibica, sympatyka, obserwatora, kończąc na bardzo dorosłym osobniku kochającym futbol bez reszty. Oni wszyscy mogą należeć do "leśnych dziadków". Aby jednak doczekać zaszczytu obecności w tej strefie, trzeba jeszcze być przyzwoitym, uczciwym, bezgranicznie oddanym piłkarskiej sprawie. I wówczas wstydu zero, a gdy już zdarza się go mieć, to tylko wtedy, gdy przyjdzie się upomnieć w związkowym biurze o bilet tramwajowo-autobusowy, w ramach tak zwanego zwrotu kosztów podróży do siedziby Związku.

Od paru dni słyszę i czytam apele o spokój wokół PZPN z okazji zbliżającego się Turnieju EURO 2012. Zdecydowanie jestem za. Piłkarski kibic powinien nie tylko umieć cieszyć się ze zwycięstw, ale przede wszystkim należycie znosić porażki swoich piłkarzy. Aby do tych ostatnich nie przyłożyć własnej cegiełki, jednoczymy się dla wyższych celów, na dobre i na złe jesteśmy z piłkarską reprezentacją Polski.
A po EURO 2012 porządki i sprzątanie brudów.