Klub sportowy Grębałowianka Kraków znalazł się w organizacyjnej
niemocy, powstał pat wyborczy. Nikt nie chce być prezesem klubu. A wszystko za sprawą rezygnacji
zdecydowanej większości członków zarządu, na dziewięć miesięcy przed
upływem kadencji. Przyczyn tego stanu jest kilka, ale podstawowy, to brak
pieniędzy i strach przed tworzeniem zadłużenia na potrzeby działalności sportowej
i utrzymania obiektu. Trudno być mi obojętny na problemy piłkarskiego stowarzyszenia kultury fizycznej w Grębałowie, tym bardziej, że w tym klubie spędziłem dwanaście lat społecznej pracy, w
tym ponad osiem w roli prezesa. Rozstałem
się z działalnością z upływem kadencji, latem 2010 roku.
29 listopada 2012
25 listopada 2012
Z cyklu "Widziane z Krakowa (5)" dla kwartalnika "Korzenie"
Wiele
się wydarzyło na osi Kraków – Kamienica Polska od ostatniego wydania
kwartalnika „Korzenie”. Zacznę od mało chwalebnej sprawy dla mieszkańców starej
części królewskiego miasta, gdzie turystów i studentów mamy moc. O tych
ostatnich głośno zrobiło się w mediach, gdyż narzekań i skarg coraz więcej. Że
są hałaśliwi podczas wieczorno-nocnych wizyt w pubach i klubach, a ich krzyki,
śpiewy, przeklinania są głośniejsze niźli trąbka hejnalisty z wieży mariackiej.
Zapytany w tej sprawie Leszek Mazan, krakowski dziennikarz, publicysta, znawca
Szwejka i dziejów Galicji odpowiedział w swoim stylu: powinniśmy apelować do
młodych osób, hałasujących przed klubami nocnymi w centrum miasta, aby brali
przykład z dobrego wojaka Szwejka. On chwalił się, że jednej nocy odwiedził 28
piwiarni, ale w żadnej nie zamawiał więcej niż trzy piwa i z każdej wyszedł
kulturalnie o własnych siłach, nie zakłócając nikomu spokoju. Mazan wspomina również, że były przypadki
protestów z powodu hałasu w dalszej historii miasta Krakowa, jak choćby na
przykładzie Bolesława Prusa, który na początku XX wieku przyjechał do Krakowa i
napisał: „Przybywszy do Krakowa stanąłem w hotelu nieopodal Rynku i byłbym spał
spokojnie, ale jakiś wariat, co godzinę grał z wieży na trąbce”.
6 listopada 2012
Korupcja w polskim futbolu: Cracovia pozywa b. zawodników za korupcję!
Korupcja w polskim futbolu: Cracovia pozywa b. zawodników za korupcję!: Cracovia domaga się od siedmiu byłych piłkarzy przeprosin w mediach i 86 tys. zł odszkodowania - podaje serwis Sportowe Fakty .
Korupcja w polskim futbolu: Jak ustawiała mecze Cracovia
Korupcja w polskim futbolu: Jak ustawiała mecze Cracovia: Dziś czas na Cracovię i sezon 2003/2004. W poprzednich odcinkach opisałem jak mecze ustawiały: Lech Poznań (czytaj tutaj ), Pogoń Szczecin ...
26 października 2012
Boniek za Latę, idzie nowe
Wybory nowych władz Polskiego Związku
Piłki Nożnej, a przede wszystkim wygrana Zbigniewa Bońka, który zmienił w
fotelu prezesa Grzegorza Latę, to znamienne wydarzenie piątkowego dnia w
warszawskim hotelu Sheraton.
Śledziłem w sieci internetowej prawie cały
przebieg obrad Walnego Zgromadzenia Sprawozdawczo-Wyborczego PZPN oraz starałem
się uważnie wsłuchiwać w komentarze telewizyjne fachowców od piłki nożnej.
Trudno powiedzieć, że wygrana Bońka jest niespodziewana, był w ścisłym gronie
faworytów. Ale w prognozach, tuż przed głosowaniem, nie było mądrych
powiedzieć, jak rozstrzygną się wybory. Większość delegatów nie
zdradzała swoich wybrańców, jednak z piątki kandydatów liczyła się trójka -
Zbigniew Boniek, Roman Kosecki i Edward Potok.
23 października 2012
Komu fotel prezesa?
Kto
zostanie nową twarzą PZPN, na kogo padnie wybór podczas głosowania na prezesa zarządu
w dniu 26 października, gdy odbywać się będzie Walne Zgromadzenie Sprawozdawczo-Wyborcze
Polskiego Związku Piłki Nożnej?
Pięciu
kandydatów i pięć niewiadomych. Stefan Antkowiak, Zbigniew Boniek, Roman
Kosecki, Zdzisław Kręcina i Edward Potok – nazwiska oficjalnych chętnych na
prezesowski fotel opuszczany przez Grzegorza Lato.
Na
sportowych portalach i blogach internetowych można przeczytać różne opinie, analizy,
felietony, w których autorzy zabawiają się w sprawie szans poszczególnych
kandydatów. Moje zainteresowanie wzbudził blog znanego dziennikarza sportowego.
Roman Kołtoń zamieścił tam felieton, któremu dał tytuł: „Zjazd PZPN, czyli 118 delegatów i… 300 obietnic!”.
26 września 2012
Widziały gały, co brały
Sympatycy polskiej piłki nożnej mają okazję przeżywać dodatkowe emocje, bo okres
przedwyborczy do nowych władz Polskiego Związku Piłki Nożnej przynosi codziennie
w mediach nowe newsy. Zapewne największą sensacją ostatnich dni było
oświadczenie o rezygnacji z ubiegania się o ponowny wybór na prezesa Związku
zajmującego jeszcze tę funkcję Grzegorza Lato. Należy przypuszczać, że powód
mógł być tylko jeden – brak wymagającej ilości rekomendacji, aby można w
terminie dotrzymać warunków bycia kandydatem. Uważam, że już nie ma sensu
pastwić się nad prezesem Grzegorzem i raczej przywrócić pamięć o nim, jako byłym świetnym piłkarzu. W żadnym wypadku nie chcę go bronić. Po prostu żal mi się
zrobiło człowieka, a jednocześnie mam jeszcze większą złość kierowaną na jego
wyborców.
8 września 2012
To się nie trzyma kupy
Pomimo wielu ciekawych imprez w różnych dyscyplinach sportowych, to i tak najwięcej w mediach pisze się, i mówi o rodzimym futbolu. A
rzeczywiście dzieje się dużo interesującego i to już w okresie po mistrzostwach Europy 2012 w piłce nożnej. Może nie są to budujące wieści, ale zajmujące
uwagę kibiców kopanej.
Rozpoczął
się nowy sezon ligowy na wszystkich możliwych szczeblach rozgrywek krajowych i reprezentacja Polski wkroczyła w fazę eliminacji do mistrzostw świata 2014 w
Brazylii pod wodzą nowego trenera Bogusława Fornalika, zaś w szesnastu
wojewódzkich związkach piłkarskich zakończyły się wybory nowych władz
regionalnych i delegatów na październikowe Walne PZPN.
13 sierpnia 2012
Reminiscencje olimpijskie
XXX Letnie Igrzyska Olimpijskie Londyn 2012 dobiegły końca. Trwały szesnaście dni. 29 lipca, na swoim blogu, wymieniłem kandydatki i kandydatów do medalu dla Polski i umieściłem w dwudziestu dwóch pozycjach. Niestety, tylko siedem okazały się być trafne. Trzy pozycje ze zdobytymi medalami są spoza mojej listy. Typowania i prognozy medalowe jakie uczyniłem okazały się zbyt optymistyczne. W każdym kolorze medalu moje typy przekraczały o jeden krążek za dużo. Zamiast 3 złotych medali są 2, zamiast typowanych 3 srebrnych są również 2 i przy wytypowanych 7 brązowych krążków należy wpisać 6 zdobytych.
29 lipca 2012
Moje typy do medali - aktualizacja
Aktualizacja: 2012-08-10 (czternasty dzień Olimpiady)
Moje typy do medali olimpijskich w Londynie 2012, które wymieniałem we wcześniejszym poście. Tutaj zapisane ponownie 29-07-2012 i codziennie aktualizowane na podstawie osiąganych wyników przez wymienionych polskich sportowców i tych, których nie typowałem, a zdobyli medal.
28 lipca 2012
Olimpiada w Londynie rozpoczęta
W piątek, 27 lipca późnym wieczorem, odbyła się ceremonia otwarcia XXX Letnich Igrzysk Olimpijskich, Londyn 2012. Stolica Wielkiej Brytanii już po raz trzeci organizuje Olimpiadę, wcześniej miało to miejsce w 1908 i 1948 roku. Sama ceremonia była wielkim artystycznym widowiskiem, z rozmachem, nawiązującym do historii wielkiego państwa - gospodarza igrzysk. Mogła się też podobać nowa forma tworzenia znicza olimpijskiego, który rozpalano w bliskim sąsiedztwie sportowców zgromadzonych na płycie nowego Stadionu Olimpijskiego. Na mój gust, cała impreza i ceremonia otwarcia Olimpiady, chyba przydługa, w sumie ponad 3,5 godziny.
13 lipca 2012
Czy duży olał mniejszego?
Ostatnio zrobiło się głośno za sprawą
piłkarza Damiana Burasa, który w wieku osiemnastu lat przeniósł się z Nowego Hutnika
2010 Kraków do Wisły Kraków. Zawodnik miał prawo zmienić klub, gdyż po zakończonym sezonie nie
wiązała go żadna umowa z macierzystą organizacją i był po prostu wolnym. Byłoby to chwalebne, że potentat futbolowy zwrócił uwagę na
talenty piłkarskie krakowskiego chowu. Lecz nie do końca sprawa
transferu Burasa odbywa się w zgodzie wszystkich stron. Klub pozyskujący, Wisła
Kraków, chce przekazać klubowi odstępującemu kwotę w wysokości 8 000 złotych, jako ryczałt za dotychczasowe wyszkolenie piłkarskie, zaś macierzysty
klub uznaje tą kwotę za niezadowalającą i bardzo niską. Włodarze Nowego Hutnika
nie zgadzając się oddali sprawę do arbitrażu odpowiedniej komisji przy
PZPN.
Wiceprezes Jacek Bednarz powołuje się na
uchwałę PZPN nr VII/121 z 16-06-2011 w sprawie zasad ustalania ryczałtowego
ekwiwalentu za wyszkolenie piłkarzy o statusie amatorów i profesjonalnych zawodników,
którzy nie ukończyli 23 rok życia. Uchwała zawiera dwie tabele z wymienionymi
kwotami dla poszczególnych kategorii i wieku szkolonego zawodnika w klubie,
jedna dla amatorów, druga dla zawodników kontraktowych (profesjonalnych). W
pierwszej tabeli kwoty tam ujęte są o wiele niższe od kwot w tabeli drugiej.
W przypadku kategorii wiekowej Burasa i jego nowego klubu Wisły Kraków, w
tabeli I jest ujęta kwota 4 000 zł za sezon szkolenia amatora, a w tabeli
II 20 000 zł za sezon piłkarski szkolenia zawodnika o statusie
profesjonalnym. I tu jest źródło konfliktu, działacze Nowego Hutnika nie chcą
się zgodzić na liczenie ryczałtu za swojego wychowanka wyłącznie z tabeli dla
amatorów. Dlaczego? Damian Buras miał podpisany kontrakt na sezon 2011/2012, który
powodował, że zawodnik miał status zawodnika profesjonalnego. Umowę kontraktową
podpisywał w imieniu piłkarza rodzic, gdyż wówczas zawodnik był niepełnoletnim.
Kontrakt był podpisany na 3 lata (zgodnie z wymogami przepisów związkowych),
lecz stracił ważność w trakcie rundy wiosennej 2012 (w kwietniu), w dniu
osiemnastych urodzin Damiana Burasa. I o tym mówią inne przepisy związkowe
PZPN, że w tym przypadku traci moc prawną umowa o grę kontraktową. Po
prostu, przestaje decydować rodzic, a podejmuje decyzję pełnoletni już
zawodnik. Jeśli nie podpisano nowego kontraktu w klubie, to w dniu swoich
osiemnastych urodzin Buras zmienił swój status zawodnika w klubie i stał się
amatorem. Czy wiedziano o tym w Hutniku, czy wiedział też zawodnik, nie
jest w tej chwili najważniejsze, zapewne domyśleć się można, że Wisła była
świadoma prawnej zmiany statusu piłkarza, którym zainteresowany był
klub z Reymonta już od ponad roku, a w kwietniu nastąpiły korzystne zmiany dla klubu ekstraklasowego.
Działacze Nowego Hutnika jednak uważają, że w opisanym
przypadku ryczałt za wyszkolenie Damiana Burasa w ich klubie powinien być
liczony z takiej tabeli w danym okresie, jaki był wówczas jego status. A więc
za czas szkolenia, kiedy Buras miał umowę o grę profesjonalną, powinien klub
macierzysty otrzymać kwotę z tabeli II, wyższej pięciokrotnie od tabeli I. Za
pozostały okres szkolenia, ryczałt jak za amatora.
Przepisy nie do końca precyzują opisany przypadek i w
pewnym miejscu mogą stać po stronie Wisły Kraków, ale są też pewne okoliczności prawne, które mogą działać na korzyść Nowego Hutnika. Nie jest wcale
powiedziane, że utracona moc prawna umowy transferowej na półtora miesięcy
przed zakończeniem sezonu piłkarskiego, a w wyniku uzyskania pełnoletności, nie
zostanie potraktowana wyjątkowo i właśnie z powodu luki prawnej. I może, dzięki
tej sprawie, uchwała zostanie uzupełniona o pełną interpretację prawną lub uzupełniona dodatkowymi uregulowaniami.
Póki co, w krakowskim transferze piłkarskim większy wygrywa z mniejszym. Trudno mieć pretensje do włodarzy Wisły, że chcą zapłacić tyle, ile mają zapisane w ustawie, według ich interpretacji. Więc wyszło na to, że większy olewa mniejszego, ale dużo w tym zasługi nie tylko niedomówień prawnych. Małe jeszcze doświadczenie działaczy młodego klubu zderzyło się z doświadczeniem największych tuzów polskiej piłki transferowej.
3 lipca 2012
Wybudzanie z euforii
Co najlepsze w piłce nożnej w ostatnich latach, jest i było dziełem Hiszpanów (1 m. w rankingu FIFA). Reprezentacja trenera Vicente Del Bosque obroniła tytuł mistrza Europy, w finale na stadionie w Kijowie deklasując Italię (12 m. w rankingu) wynikiem 4:0. O poziomie gry mistrzów nie piszę, gdyż trudno znaleźć mi słowa, które odzwierciedlić mogą wirtuozerię hiszpańskiego futbolu. Na trzecim stopniu podium przegrani z półfinałów - Niemcy (3 m.) i Portugalia (10 m.) Największą sensacją Euro 2012 były kiepskie wyniki Holandii (4 m. w rankingu), zaś największe rozczarowanie sportowymi rezultatami jest zapewne wśród polskich i rosyjskich kibiców. Ci ostatni mogą czuć się oszukani przez drużynę trenera Dicka Advocaata. Potężna dawka emocji towarzyszyła podczas występów piłkarzy Sbornej, co bez wątpienia mogło doprowadzić u jej kibiców do poważnych powikłań zdrowotnych. Najpierw szał radości, pochwały, uwielbienie po meczu z Czechami, później rozczarowanie po remisie z Polską i wreszcie rozpacz, dramat i tragedia po przegranym meczu z Grecją w stylu mało spotykanym.
Według rankingu FIFA, stanu na dzień przed Euro 2012, jaki przytaczam przy wymienianych reprezentacjach, Rosja zajmowała 13 miejsce. A Polska? 62 pozycja, najdalsza spośród uczestników tegorocznych zmagań na stadionach polsko-ukraińskich.
Polska reprezentacja, zespół trenera Franciszka Smudy, zajmuje w mistrzostwach Europy ostatnie miejsce w grupie eliminacyjnej, po dwóch remisach i jednej porażce z rywalami dużo wyżej klasyfikowanymi według wspomnianego rankingu. Dlaczego więc polscy kibice mogą czuć się rozczarowani? Czy nie mieli świadomości klasy rywali, czy po prostu klasyfikacje narodowych drużyn zbagatelizowali i uznali, że z każdym można wygrać. Należy też pytać - dlaczego Polska przegrała z Czechami i gdzie przyczyna tak fatalnej gry w drugiej odsłonie decydującego meczu? Na te i inne pytania niech odpowiadają ci, którzy byli najbliżej polskich piłkarzy podczas przygotowań i w trakcie turnieju. Trener Smuda wypowiedział się w mediach i z tego wniknęło do naszej świadomości tyle, że nic nie wiemy. Jak trudne okazało się zadanie dla Smudy przed Euro, tak trudne pozostało po. Nie wnikam ja dalej i nie wysilam się w trudnym temacie polskiej szkoły futbolu, od tego są tęgie głowy rodzimych trenerów, niech myślą i wariują z tego powodu, ale wyłącznie na pożytek podwyższania poziomu piłkarskiego we wszystkich rocznikach, od żaczka do seniora.
Nie warto teraz mi psuć zadowolenia i radości z powodu organizacyjnych sukcesów gospodarzy Euro, wspaniałej postawy kibiców wszystkich ekip, wyłączając epizod haniebnej partyzantki warszawskich chuliganów, zruganych przez wszystkich. Polska i Ukraina pozostaną w pamięci setek tysięcy ludzi, z wielu krajów Europy i nie tylko, jako najbardziej gościnni gospodarze w dotychczasowej historii europejskich mistrzostw w piłce nożnej. Nie zdarzyło się tak, jak pragnęli pesymiści. Nie było więc problemów komunikacyjnych na międzynarodowych i krajowych drogach w powietrzu i na lądzie oraz wewnątrz miast - gospodarzy mistrzostw. Nie było też obciachu z powodu zaniedbań infrastrukturalnych - hotele, restauracje, dworce, lotniska, stadiony i ośrodki baz treningowych przygotowano w najwyższym komforcie i z profesjonalną obsługą.
Zachwyt Euro nie może trwać jednak długo, gdyż polski futbol czekają kolejne wyzwania, stare i nowe, nie koniecznie czysto sportowe. Już niebawem wybory do władz Polskiego Związku Piłki Nożnej, którymi znów będzie się emocjonować wiele milionów Polaków. Czy Grzegorz Lato będzie nadal prezesem, a jeśli nie, to kto? Do 28 października 2012 wcale nie jest tak daleko, a same przygotowania do wyborów zarządu PZPN odbywać się będą na dniach, w szesnastu regionalnych związkach piłki nożnej. To tutaj rozstrzygają się najważniejsze kwestie w sprawie finalnej. Aby wybrać prezesa i zarząd PZPN należy dokonać wyboru delegatów na Walne Zebranie i to ci ludzie będą stanowić o kształcie osobowym władzy związkowej. Na nich będzie spoczywała odpowiedzialność za trafność decyzji. Mam prawo mieć jednak obawy, czy odpowiedzialność musi wziąć górę.
Jest więc i Małopolski Związek Piłki Nożnej przed wyborem swoich władz, na kolejną czteroletnią kadencję, i wyborem pięciu delegatów na Krajowy Zjazd. 7 lipca 2012 Walne Zebranie MZPN wskaże nowy skład zarządu, zapewne rekomendowany przez wcześniej wybranego prezesa. Kto znajdzie się w zarządzie i prezydium jest zależne od tego, kto zostanie prezesem. Ten ostatni wybór, póki co, jest niewiadomą. Dlaczego? Tegoroczne Walne Zebranie jest odmienne od pozostałych, delegatów mniej i "arsenał" w dużej mierze nieznany.
Moim zdaniem, jednak pozycja prezesa Ryszarda Niemca jest na tyle silna, że jeśli podejmie się kandydowania, to powinien wygrać w cuglach. Intelekt prezesa obala konkurentów bez słowa pisanego. Kto stanie w szranki z obecnym włodarzem, będzie niezwykle odważnym i musi mieć w zanadrzu dobrze przygotowane argumenty, aby osiągnąć sukces. Nie mam zamiaru straszyć potencjalną konkurencję obecnego szefa Związku, ale stwierdzam, co słyszę i widzę wokół. Jest też tak, że przez wiele lat nie dokonywano selekcji wśród potencjalnych kandydatów - ewentualnych następców obecnego prezesa i z jego namaszczenia, by bez emocji wprowadzić nową osobę na piedestał władzy największego wojewódzkiego Związku Piłki Nożnej w Polsce.
Moim zdaniem, jednak pozycja prezesa Ryszarda Niemca jest na tyle silna, że jeśli podejmie się kandydowania, to powinien wygrać w cuglach. Intelekt prezesa obala konkurentów bez słowa pisanego. Kto stanie w szranki z obecnym włodarzem, będzie niezwykle odważnym i musi mieć w zanadrzu dobrze przygotowane argumenty, aby osiągnąć sukces. Nie mam zamiaru straszyć potencjalną konkurencję obecnego szefa Związku, ale stwierdzam, co słyszę i widzę wokół. Jest też tak, że przez wiele lat nie dokonywano selekcji wśród potencjalnych kandydatów - ewentualnych następców obecnego prezesa i z jego namaszczenia, by bez emocji wprowadzić nową osobę na piedestał władzy największego wojewódzkiego Związku Piłki Nożnej w Polsce.
Kto będzie rządził w piłkarskiej Małopolsce, ten może mieć dużą siłę i oddziaływanie na przyszły kształt zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej, gdyż na Kraków zwrócone są oczy i uszy wielu organizacji regionalnych w kraju, przed ważnymi decyzjami jesiennymi w hotelu Sheraton.
Czas wybudzać się z euforii mistrzostw Europy, a najlepiej to czynić w spokoju i rozwadze, by przy okazji kolejnych wyborów za cztery lata nie musiano żałować tegorocznych wskazań.
17 czerwca 2012
Polacy, jednak się stało
Niestety, stało się. Dla polskiej reprezentacji Euro 2012 zakończyło się w dziewiątym dniu jego trwania. Zespół trenera Smudy nie zasmakuje walki w ćwierćfinale mistrzostw, gdyż umiejętności i sił starczyło naszym piłkarzom na 150 minut, a pozostałe 120 obnażyło ich bezradność i potwierdziło prawidłowe lokowanie Polski na 62 miejscu w rankingu FIFA. Wobec tego, remisy z Grecją i Rosją wydają się być dobrym wynikiem polskiej drużyny narodowej, lecz nie wolno zapominać, że duży udział mają w tym polscy kibice. Ci zaskoczyli formą i uwielbieniem piłki nożnej, wielu z nich zakochało się nawet w tych piłkarzach, którzy niczym nie zaimponowali, gdyż na płytach stadionów mistrzostw Europy wystąpili tylko w rozgrzewkach przedmeczowych.
Miałem i ja swój wkład kibicując z trybuny Stadionu Narodowego w Warszawie podczas meczu otwarcia. Zasmakowałem więc troszkę atmosfery Euro i naocznie potwierdzam, że organizacja uroczystości otwarcia wypadła wzorowo, stadion wewnątrz i na zewnątrz imponuje, a dach obiektu jest naprawdę szczelny.
Kiedy pod koniec lat osiemdziesiątych ujrzałem na własne oczy stadion niemieckiego klubu Leverkusen, wydawało mi się, że zobaczyłem cud architektury sportowej. Podobnie było w roku ubiegłym, przy okazji zwiedzania stadionów Wembley i Chelsea w Londynie. Teraz wiem, polski futbol doczekał infrastrukturalnych cudów i możemy być dumni, nie tylko z powodu Stadionu Narodowego, ale wielu, wielu innych.
Powoli przychodzi czas na pierwsze podsumowania w mediach piłkarskiego turnieju mistrzostw Europy w Polsce i na Ukrainie, na finiszu eliminacyjnych zawodów w grupach i przy okazji wyeliminowania podopiecznych trenera Smudy. Już teraz fachowcy wyliczają błędy polskiego trenera. Z tych najważniejszych, na pierwszym miejscu wymienia się ustawienie polskiego zespołu do gry defensywnej, a w tych mistrzostwach bryluje styl ofensywny, jest dużo akcji podbramkowych i pada dużo goli. A polski trener pokazał, że bał się przegrywać i zadowalał się remisem. Największym jednak błędem taktycznym było powtórzenie ustawienia w trzecim, decydującym spotkaniu z Czechami. Tu wykazał się trener Smuda analfabetyzmem z taktyki i to podkreślają nie tylko dziennikarze, ale przede wszystkim szkoleniowcy. Trenerowi Smudzie trzeba też oddać zasługi w selekcji zawodników i wydaje się, że wybrał najlepszych, jakimi dysponuje polska piłka nożna. Oddzielną sprawą jest dobór odpowiedniej jedenastki na dany mecz podczas turnieju. Ale tego się już nie dowiemy, kto ma rację, trener czy oponenci.
Miałem i ja swój wkład kibicując z trybuny Stadionu Narodowego w Warszawie podczas meczu otwarcia. Zasmakowałem więc troszkę atmosfery Euro i naocznie potwierdzam, że organizacja uroczystości otwarcia wypadła wzorowo, stadion wewnątrz i na zewnątrz imponuje, a dach obiektu jest naprawdę szczelny.
Kiedy pod koniec lat osiemdziesiątych ujrzałem na własne oczy stadion niemieckiego klubu Leverkusen, wydawało mi się, że zobaczyłem cud architektury sportowej. Podobnie było w roku ubiegłym, przy okazji zwiedzania stadionów Wembley i Chelsea w Londynie. Teraz wiem, polski futbol doczekał infrastrukturalnych cudów i możemy być dumni, nie tylko z powodu Stadionu Narodowego, ale wielu, wielu innych.
Powoli przychodzi czas na pierwsze podsumowania w mediach piłkarskiego turnieju mistrzostw Europy w Polsce i na Ukrainie, na finiszu eliminacyjnych zawodów w grupach i przy okazji wyeliminowania podopiecznych trenera Smudy. Już teraz fachowcy wyliczają błędy polskiego trenera. Z tych najważniejszych, na pierwszym miejscu wymienia się ustawienie polskiego zespołu do gry defensywnej, a w tych mistrzostwach bryluje styl ofensywny, jest dużo akcji podbramkowych i pada dużo goli. A polski trener pokazał, że bał się przegrywać i zadowalał się remisem. Największym jednak błędem taktycznym było powtórzenie ustawienia w trzecim, decydującym spotkaniu z Czechami. Tu wykazał się trener Smuda analfabetyzmem z taktyki i to podkreślają nie tylko dziennikarze, ale przede wszystkim szkoleniowcy. Trenerowi Smudzie trzeba też oddać zasługi w selekcji zawodników i wydaje się, że wybrał najlepszych, jakimi dysponuje polska piłka nożna. Oddzielną sprawą jest dobór odpowiedniej jedenastki na dany mecz podczas turnieju. Ale tego się już nie dowiemy, kto ma rację, trener czy oponenci.
Teraz czas na spokojne oglądanie pozostałych meczów z udziałem czołowych drużyn Europy i jestem prawie pewny, że również z dużym udziałem naszych widzów, bo polski kibic od wielu lat zmuszany jest do oglądania międzynarodowych imprez piłkarskich, bez udziału rodzimych zespołów.
8 czerwca 2012
Kierunek Stadion Narodowy
To już ten dzień, 8 czerwca 2012. Otwarcie
Mistrzostw Europy w piłce nożnej, mecz Polska – Grecja, historyczny moment dla
polskiego futbolu, ale nie tylko.
Czuję się dumny, że mogłem dożyć finałowych
zmagań w przygotowaniach do Euro 2012 i zarazem móc uczestniczyć w
wielkim otwarciu na Stadionie Narodowym w Warszawie, zasiąść na trybunach wśród
prawie sześćdziesięciu tysięcy widzów, wspólnie z moim dorosłym wnukiem. Za
parę godzin wyruszamy samochodem w kierunku stolicy z Krakowa - miasta, gdzie
rodziły się związkowe struktury krajowego futbolu. To właśnie Kraków był
pierwszą siedzibą polskiego związku piłki nożnej i tutaj, od stu lat, króluje
jedna z najbardziej popularnych dyscyplin sportowych na świecie – piłka nożna.
Pomimo niepodważalnych tradycji futbolowych, posiadania wszelkiej infrastruktury
sportowej, komunikacyjnej i pobytowej, miasto grodu Kraka nie jest współgospodarzem
imprezy. To był wynik politycznych decyzji sprzed paru lat, rekord nonsensu -
odizolowania galicyjskiej stolicy, oddzielenia jej od organizacji jednej z największych
imprez sportowych w Europie. Walory Krakowa nie przemówiły wówczas krajowym decydentom
w sprawach wyboru miast – gospodarzy Euro, ale nie przeszkodziły w wyborze
pobytowym podczas imprezy sportowej, trzem największym ekipom piłkarskim –
Anglii, Holandii i Włoch. I ku zaskoczeniu wielu, to właśnie Kraków jest
najlepszym wyborem dla zagranicznych narodowych reprezentacji i tym samym dla wielotysięcznej
rzeszy fanów futbolu w Europie chcących być bliżej miejsca zamieszkania swoich drużyn podczas trwania Wielkiej Imprezy Piłkarskiej w Polsce i na Ukrainie.
Jak bardzo polityka ślepo rozdaje karty, jak bardzo
wrośnięta jest w nasze codzienne życie, jak bardzo zawistna staje się wówczas, kiedy
na krajowym podwórku politycznym rywalom udaje się zrobić coś pożytecznego,
widoczne jest aż nadto przy okazji pięcioletnich zmagań w przygotowaniach do
Euro 2012.
Bez względu na sportowy wynik polskiej reprezentacji podczas
mistrzostw, należy z uznaniem spojrzeć na dokonania inwestycyjno – organizacyjne.
A gdyby do tego dołożyć sukces podopiecznych trenera Smudy w postaci awansu z eliminacyjnej grupy, to można śmiało stwierdzić, że osiągnęliśmy jeszcze więcej.
Póki co, cieszymy się na otwarcie i ruszamy z wnukiem w kierunku Stadionu Narodowego ubrani
w białoczerwone barwy.
2 czerwca 2012
Uwierzyć w cuda
Jakoś optymistycznie kończy się ostatni tydzień, na sześć dni przed rozpoczęciem Euro 2012. Wszystko wskazuje na to, że Polakom i cuda zaczynają się spełniać.
Drogowcy wykonają przejezdność A2 ze Strykowa do Warszawy na odpowiedni czas, dworce kolejowe w miastach mistrzostw zmodernizowane, lśnią czystością i jakością. Kolej coraz bardziej sprawna i punktualna, autokary kolorowe, samoloty lądujące na krajowych lotniskach, które z wyglądu przypominają nam dwudziesty pierwszy wiek. Wspaniale też wygląda nastrój i humor trenera Franka Smudy, który tryska optymizmem, a na konferencjach prasowych rzecznik Rząsa i kapitan Kuba intelektem prześcigają wielu obecnych tam żurnalistów. W mediach spoko, uciszony i zawieszony w wypowiedziach poseł Jan Tomaszewski zapewne stroi niemieckie kanały telewizyjne, aby przed Euro przekształcić swój telewizor na zachodnią stronę odbioru. I wreszcie dobre info dla prokuratorów zajmujących się korupcją w polskim futbolu, gdyż ta, mam nadzieję, bezpowrotnie opuści krajowy rynek, od jakiegoś czasu przenosi się na półwysep Apeniński, nad Adriatyk.
W polityce też nieźle, nawet prezydent Obama wybielił swoje gafy popełnione wobec polskiej historii i pomagać będzie w obalaniu nazw obrażających polską dumę. A gospodarka ma się nadzwyczaj dobrze i nie zważa na coraz większe bezrobocie. Eksperci zachodni, na przykład szef Goldman Sachs AM, chwalą naszych ministerialnych speców za wyższy wskaźnik wzrostu gospodarczego od zaplanowanego.
Znacznie też wzrasta europosłom, zwłaszcza w portfelach i na kontach bankowych. Jak dowiadujemy się z publikacji na portalu internetowym niezależnych publicystów, Salon24, Markowi Migalskiemu opłaciło się kiedyś stanąć przy Królu (czytaj: Jarosławie Kaczyńskim), gdyż na koniec minionego roku dysponował własnymi środkami pieniężnymi w ilości ponad milion złotych. A przecież to nie koniec brukselskich posiedzeń w Parlamencie Europejskim.
Fajnie też dowiedzieć się, że najwyżsi dostojnicy w polskim rządzie zdobywają coraz większe uznanie w oczach szefów dużych mocarstw. W Niemczech przyjmują premiera Tuska z największą godnością i wyróżniają w Berlinie nagrodą im. Walthera Rathenaua za zasługi dla pogłębienia integracji europejskiej. Prezydent Komorowski też błyszczy na salonach i posługuje się coraz bardziej profesjonalnie językiem dyplomacji i taktyki wobec opozycji, zwłaszcza tej najbardziej dokuczliwej. Nawet szef największej opozycji w kraju, znany z przebiegłości taktycznej wobec rywali, dał się "zrolować", wpuścić w maliny. A Pani Prezydentowa robi furorę na chińskim poletku, gdzie trudno o względy dla europejskich dam.
Na koniec coś pesymistycznego. A może nie, gdy nastąpi kolejny cud.
Nie zapowiadają się nam lepsze czasy w rodzimej piłce nożnej, gdyż polska reprezentacja osiągnie sukces na Euro2012, a przez to nie będzie wietrzenia starej siedziby PZPN, tym samym zmian kadrowych w centrali i w wielu strukturach wojewódzkich związków. Pomylić się w tej sprawie byłoby moim marzeniem i z ochotą powiększę ilość osobistych porażek w życiu w postaci niewiary w ten ostatni cud, kiedy ten się spełni.
22 maja 2012
Starszym podziękowano, czas dla nieco młodszych
W auli Wydziału Odlewnictwa AGH w Krakowie, w
poniedziałkowe popołudnie 21 maja 2012, zebrało się 74 delegatów klubów
piłkarskich strukturalnie należących do krakowskiego Podokręgu Piłki Nożnej, aby
podsumować kończącą się kadencję starego zarządu i wybrać nowy. Obecnie podokręg
zrzesza 147 kluby piłkarskie i wobec prawie 800 klubów w województwie
małopolskim jest największą organizacją strukturalną tego szczebla w Małopolskim
Związku Piłki Nożnej.
W lutym 2011 roku, kiedy Walne Zebranie krakowskiego
podokręgu wybierało nowego prezesa po ustąpieniu poprzedniego, Wiesława
Bartosika, pisałem na blogu po tamtym wyborze, że „pieriestrojki nie budiet”.
Delegaci wówczas byli bardziej zjednoczeni i lepiej zorganizowali wokół Edwarda
Iwańskiego, który pokonał konkurenta w osobie Jarosława Marfiaka, osoby mniej
znanej, ale już z pewnym doświadczeniem w działalności klubowej i związkowej. Tamto
zebranie pod każdym względem było źle przygotowane i prowadzone, czego nie można
napisać o tegorocznym. Jedynym wspólnym mianownikiem była tylko lista
kandydatów w wyborach na nowego prezesa. Ponownie Edward Iwański i Jarosław
Marfiak postanowili rywalizować o prezesurę krakowskiego podokręgu na czteroletnią
kadencję.
Wygrał kandydat młodszy (otrzymał 43 głosy wobec 31), energiczniejszy w pomysłach i dużo lepiej
przygotowany na tegoroczne Walne. Przede wszystkim, delegaci popierający
Jarosława Marfiaka byli lepiej zorganizowani i znali swoje cele. Chcieli nie
tylko zmienić szefa podokręgu, ale wybrać nowych ludzi do zarządu i zdecydowanie
go odmłodzić. I to zrealizowali bezbłędnie.
Sporymi niespodziankami sypnęło w kolejnym punkcie
Walnego Zebrania – wyborach delegatów na Walne Zebranie MZPN, które odbędzie się 30 czerwca. Spośród 31 kandydatów
podanych z sali, trzeba było wybrać 21. Wśród tych, którzy nie otrzymali
poparcia, znalazł się wiceprezes ds. sportowych MZPN i członek zarządu PZPN
Zbigniew Lach oraz, co jest również dużą niespodzianką, Wiesław Bartosik, były
szef krakowskiego Podokręgu. Ponadto wśród odrzuconych przez delegatów znaleźli
się Stanisław Wójcik, obecny szef Wydziału Dyscypliny MZPN, członek Wydziału Gier
PZPN, oraz Jan Popiołek, wiceprzewodniczący Wydziału Gier MZPN i przewodniczący Komisji ds. Licencji Klubowych I ligi przy PZPN.
Te ostatnie
wyniki spowodowały niemałe zaskoczenie wśród wspomnianych osób i zaproszonych
gości, między innymi prezesa zarządu Ryszarda Niemca. Nie wszystkie osoby zasiadające w Prezydium Walnego Zebrania złożyły gratulacje nowo wybranemu szefowi krakowskiego Podokręgu, co wielu delegatów uznało za nietakt. Pierwszym,
który osobiście pogratulował wyboru, był ustępujący ze stanowiska prezesa,
Edward Iwański.
14 maja 2012
Komu pomagał ustawiać mecze Andrzej B. Nowe fakty korupcji w GKS Bełchatów
Końca nie widać w śledztwach w sprawie korupcji w polskim futbolu. Były trener Wisły Kraków Andrzej B. został nazwany już "Małym Fryzjerem". Niewiele zdążył zrobić w piłkarskim światku jako szkoleniowiec, ale zasłynął jako ten, który wiele może. Wiele w "ustawianiu" meczów, teraz kolejnym klubem opisanym na portalu dziennikarza śledczego Dominika Panka jest Siarka Tarnobrzeg.
Szczegóły tutaj >> Korupcja w polskim futbolu: Komu pomagał ustawiać mecze Andrzej B. Zaś w ostatnich miesiącach, jak donosi blog Piłkarska Mafia, prokuratura apelacyjna we Wrocławiu rozpracowywała z CBA wątek korupcji w GKS Bełchatów. Więcej szczegółów tutaj
Szczegóły tutaj >> Korupcja w polskim futbolu: Komu pomagał ustawiać mecze Andrzej B. Zaś w ostatnich miesiącach, jak donosi blog Piłkarska Mafia, prokuratura apelacyjna we Wrocławiu rozpracowywała z CBA wątek korupcji w GKS Bełchatów. Więcej szczegółów tutaj
4 maja 2012
Na finiszu piłkarskiego sezonu
Piłkarskie rozgrywki ligowe seniorów w Małopolsce wkraczają w decydującą fazę rozstrzygnięć, więc na każdym szczeblu ligowej drabinki emocji sporo. Kto awansuje, kto spadnie - dowiemy się najpóźniej za miesiąc, ale nie do końca wiadomo o ilości spadkowiczów w poszczególnych ligach, gdyż istnieje jeszcze łańcuch powiązań, począwszy od Ekstraklasy w dół.
Jeśli wiadomo już, że sportowe wyniki sezonu 2011/2012 kwalifikują MKS Cracovię do gry w I lidze, to w konsekwencji trzeba uwzględnić piłkarskie rezerwy tego klubu w jednej z lig Małopolski, gdyż i Młodą Ekstraklasę żegna Cracovia. W tym miejscu należy sięgnąć do historii rozgrywek piłkarskich. Cracovia awansowała do najwyższej ligi (wtedy Idea Ekstraklasa) po sezonie 2003/2004, zaś Młoda Ekstraklasa powstała od sezonu 2007/2008. Rezerwa Cracovii swój ostatni sezon 2006/2007 zaliczyła rozgrywkami w nowo powstałej V lidze krakowsko-wadowickiej - był to wówczas piąty szczebel ligowych zmagań. Jeśli zespół rezerw Cracovii zostanie zgłoszony do gry, to na tym samym poziomie powinny się rozpocząć dla niego rozgrywki od sezonu 2012/2013, a obecnie piątym szczeblem rozgrywek piłkarskich jest IV liga, strukturalnie grupa zachodnia.
Kiedy zatrzymamy się przy czwartoligowych zmaganiach obydwu grup Małopolski, to po krótkiej analizie dostrzegamy zasadnicze różnice między grupą wschodnią, a zachodnią. I nie chodzi o ilość występujących tam drużyn, ale zagrożonych spadkiem. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że z IV ligi wschodniej spadną do niższej klasy 2 ostatnie zespoły, zaś z grupy zachodniej 6 w najlepszym układzie. Jest jeszcze 9-11 drużyn zagrożonych spadkiem w grupie zachodniej, a we wschodniej 5. Jeśli chodzi o awanse, to najwyżej stoją akcje Bocheńskiego KS w grupie wschodniej i Nowego Hutnika 2010 Kraków w zachodniej grupie, ale w każdej z tych grup jest czołówka czterech drużyn z szansami na awans.
W III lidze małopolsko-świętokrzyskiej też ciekawa walka o awans i utrzymanie. Na czele prym wiodą małopolskie zespoły i tu nadal mają szansę na najwyższe podium cztery drużyny. Z tejże ligi spaść będą musiały minimum trzy zespoły, jeśli Garbarnia utrzyma się w II lidze. Wszystko wskazuje, że jednym ze spadkowiczów będzie Górnik Wieliczka, który na dodatek swoje ostatnie mecze rozgrywa na obiekcie Puszczy Niepołomice. Wielicki obiekt, a właściwie murawa, przechodzi gruntowną modernizację przed dwoma treningami czerwcowymi reprezentacji Włoch. Są jeszcze inne małopolskie zespoły zagrożone spadkiem z III ligi, najbardziej Lubań Maniowy.
Dla uczestników rozgrywek w klasach okręgowych Małopolski istotną liczbą jest nie tylko ilość zespołów spadających z IV ligi, ale ich przynależność według struktur regionalnych. Jeśli w grupie nowosądecko-tarnowskiej przynależność terytorialna jest klarowna, gdyż jest parzysta liczba klas okręgowych – tarnowska i nowosądecka, to w grupie krakowsko-wadowickiej są trzy klasy okręgowe – Kraków I, Kraków II i Wadowice. I tu jest potrzebna bardziej szczegółowa znajomość regulaminowych zapisów, ale nie tylko. Dobrze się stało, że przed obecnym sezonem piłkarskim Wydział Gier MZPN komunikatem nr.19/WG/2011 z dnia 18 lipca ogłosił listę 50 klubów IV ligi i klas okręgowych wraz z ich przynależnością do poszczególnych struktur regionalnych rozgrywek. Warto podać link do tegoż komunikatu i zamieszczonej w nim listy, dostępna TUTAJ. Wówczas wielu działaczy nie przywiązywało wagi do wspomnianej listy, teraz ma szczególne znaczenie i przede wszystkim nie stwarza się podejrzeń o decyzje przy „zielonym stoliku”.
Gdy spojrzymy na grupę zespołów zagrożonych spadkiem z IV ligi zachodniej, to są wśród nich drużyny podokręgów wadowickiego (4), oświęcimskiego (1), olkuskiego (2), myślenickiego (1) i krakowskiego (3). Jeśli oczywiste jest, że drużyny z wadowickiego, oświęcimskiego i chrzanowskiego przynależą do jednej klasy okręgowej Wadowice, to w przypadku pozostałych dwóch grup klasy okręgowych Kraków I i II konieczna jest znajomość wspomnianej listy.
Do której grupy klasy okręgowej awansują zwycięzcy poszczególnych A-klas? Na to pytanie szczegółowo odpowiada Regulamin Rozgrywek i tylko potrzeba nieco szerszej znajomości zapisów regulaminowych w przypadku okręgu krakowskiego. I tak, do klasy okręgowej Kraków I przynależą strukturalnie A-klasy grup: Kraków I, Kraków II i Olkusz, do klasy okręgowej Kraków II – A-klasy grup: Kraków III, Myślenice i Wieliczka, zaś do wadowickiej klasy okręgowej – A-klasy z grup: Chrzanów, Oświęcim i Wadowice. Do trzech grup klas okręgowych awansuje w sumie dziewięć drużyn, po trzy do każdej okręgówki. W pozostały okręgach – tarnowskim i nowosądeckim, awans do każdej z grup okręgówki uzyskają cztery drużyny, po jednej z każdego podokręgu.
Ostatnie kolejki we wszystkich ligach Małopolski zapowiadają się bardzo ciekawie i zapewne będziemy emocjonować się nie tylko meczami z udziałem kandydatów do awansu, ale nawet może w większym stopniu z udziałem drużyn ze strefy zagrożonej spadkiem. W tym ostatnim przypadku zainteresowanych uczestników więcej, a meczów o tzw. „pietruszkę” prawie wcale.
29 kwietnia 2012
Wielkie Derby Krakowa
Wiele ciekawych pojedynków piłkarskich ma miejsce na finiszu Ekstraklasy i wiele będzie się działo w poniedziałkowy wieczór w grodzie Kraka. Wielkie derby Krakowa, "święta wojna", Wisła podejmuje Cracovię.
Wybieram się na stadion przy Reymonta z nadzieję obejrzenia przyzwoitego futbolu i chciałoby się napisać - przyzwoitego kibicowania. To ostatnie, aby się spełniło, musi graniczyć z cudem. Derbowe zwycięstwo jednych będzie zdobyciem pucharu pucharów - mistrzostwa Krakowa, dawniej Galicji. Oprócz tego, dla drugich może być umocnieniem wiary w pozostanie w Ekstraklasie. Przegrana dla jednych będzie kontynuacją złej passy w derbowych pojedynkach, dla drugich pożegnaniem z Ekstraklasą. Remis nie zadowoli żadnej ze stron. Zanim jednak zapadną rozstrzygnięcia, można tylko żałować, że w krakowskich derbach weźmie udział przeważająca ilość piłkarskich obcokrajowców. Wielu z nich, nie dawno jeszcze, pojęcia nie miało o istnieniu takich klubów w Krakowie, jak Wisła i Cracovia. Dla przyzwoitości, aby wiedzieć w czym się uczestniczy, należy zapoznać się z historią dawną i nieco późniejszą, bo derby Krakowa zapisane są na pokaźnych kartach historii i posiadają swoją specyficzną tradycję.
Pierwszy odnotowany w mediach mecz pomiędzy Cracovią i Wisłą zakończył się remisem 1:1 i miał miejsce 20 września 1908 roku na Cracovii, zaś derby rozegrane 8 maja 1913, które wygrała na własnym stadionie Cracovia 2:1, FIFA uznała za pierwsze spotkanie polskich drużyn w oficjalnych rozgrywkach w ramach międzynarodowych struktur organizacji piłkarskiej, jako mistrzostwa Galicji. Do najsłynniejszych meczów derbowych zalicza się pojedynek obydwu klubów w 1948 roku, pierwszych po II wojnie światowej. Obydwa kluby zakończyły rozgrywki I ligi z identyczną ilością punktów i o mistrzostwie Polski decydował dodatkowy mecz na neutralnym obiekcie. 5 grudnia 1948 roku Cracovia pokonała Wisłę 3:1 na stadionie Garbarni Kraków.
Jak podają oficjalne kroniki, odbyło się w sumie 184 meczów derbowych, z których 82 zakończyło się zwycięstwem Wisły, 60 Cracovii i tylko 2 remisem. Najwyższe wygrane to 7:1 Wisły i 6:0 Cracovii. W bramkach też dużo lepsza Wisła, która zdobyła 298, a straciła 232 gole.
Ostatnia "święta wojna" miała miejsce 6 listopada 2011 roku, przy ulicy Kałuży Cracovia pokonała Wisłę 1:0 po bramce holenderskiego napastnika Koen van der Biezena, który w ten sposób przyłożył się do dymisji holenderskiego trenera Wisły Roberta Maaskanta. W tych derbach wzięło udział 28 piłkarzy, z czego tylko 8 polskiej narodowości. Wówczas sytuacja w tabeli obydwu zespołów była mniej więcej podobna do dzisiejszej. Cracovia, tak jak obecnie, zajmowała ostatnią pozycję, a Wisła piątą lokatę, teraz siódmą. Jesienią sytuacja obydwu klubów była jednak o wiele korzystniejsza. Teraz, na finiszu rewanżowej rundy, Wisła utraciła szansę na obronę tytułu mistrza Polski, zaś Cracovia znalazła się na równi pochyłej o większym stopniu nachylenia w stronę degradacji do niższej ligi.
20 kwietnia 2012
Bida, panie, bida
Kasy krakowskich klubów piłki nożnej są tak przerażająco puste, że wielu włodarzy głośno stęka już na samą myśl o pieniądzach. Kogo zapytasz, to słyszysz podobnie - bida panie, bida. I dopowiem, że przestała piszczeć, bo już nie ma sił. Czego innego można się spodziewać, kiedy już do wielkich klubów zawitał kryzys, więc co mają powiedzieć pozostali?
Z krakowskiego podwórka zapodam tylko jeden przykład średniaka piłkarskiego, klubu mającego na "garnuszku" ponad 160 zawodników, z czego tworzy pięć młodzieżowych drużyn i jeden zespół seniorów. Przyjmując umowną jednostkę za 100, którą wydawał klub w bezpośrednich kosztach na jednego piłkarza w roku 2009, to z wyliczeń wynika, iż w roku 2010 było to 95, w 2011 - 72, a w 2012 zaledwie 44. Główną przyczyną tak drastycznie zmniejszających się wydatków na sportowe aspekty utrzymania piłkarza są dramatycznie spadające dotacje budżetu Gminy na młodzież i sport - we wszystkich projektach konkursowych. Ponadto klub musi udźwignąć coraz większy bagaż po stronie kosztów wszelkiego rodzaju mediów, a te rosną i nie chcą się zatrzymać na dłużej, choćby na rok.
To nie są banialuki pisane w celu poklasku dla autora, to nie są żadne podchody na aplauz, to są fakty, o których mówi się w klubach tak często, że brakuje tam czasu na statutowe rozmowy o dyscyplinie sportowej. Zamiast budować projekty szkoleniowe, udoskonalać bazę treningową, myśleć o podwyższaniu wyniku sportowego, o zdrowiu i wypoczynku swoich sportowców - działacze trudzą się i wydeptują ścieżki do kolejnych sponsorów żebrząc o kasę na zaległe faktury za gaz, prąd i transport.
Może za głośno myślę, lecz trudno mi się powstrzymywać. W takim tempie pogłębiającej się biedy w sporcie młodzieżowym możemy dojść do absurdalnych stwierdzeń, iż najmniej kosztowną technologią prowadzenia i utrzymania klubu piłkarskiego będzie brak własnego obiektu sportowego. Jedyną infrastrukturą, a właściwie nieruchomością klubu może stanowić biurko w domowym pokoju prezesa lub innego członka zarządu klubu oraz pralka gdzieś na zapleczu, garażu, aby wyprać stroje piłkarskie. A gdzie trenować? A byle gdzie, na orlikach, na placach zabaw, a może wcale. Na mecze wynająć prywatne boisko bogatego fabrykanta, aby tylko omijać gminne obiekty sportowe, a tymi niech się wreszcie zajmie tak naprawdę Zarząd Infrastruktury Sportowej. Tejże instytucji wówczas wypadnie ciężej popracować, albo po prostu - opuszczone tereny wydzierżawić lub sprzedać, na przykład pod budowę pawilonów handlowych Biedronki, Lidla i tym podobnych.
Przepraszam, że tworzę obraz irracjonalny, ale stawiam to zagadnienie w obliczu tego, co dzieje się w Krakowie. Ponoć radni miejscy ratują od kilku lat kolejne budżety Gminy Kraków metodami racjonalnymi, a te mają się nijak w świetle konstytucyjnych zobowiązań wobec społeczeństwa oraz głoszonych prawd o błędach w inwestycyjnych wydatkach Gminy.
Jak się ma kwota czterech milionów złotych, brakująca w dotacjach corocznych na młodzież sportową, bo o tyle średnio zmniejszana, w stosunku do ponad stu milionów złotych przeznaczonych dodatkowo na stadion Wisły Kraków - wydatków poniesionych w wyniku błędów fachowców i urzędników?
Ta ostatnia kwota starczyłaby przez kolejnych 20 lat, aby z budżetu Gminy zaspokoić potrzeby organizacji stowarzyszeń kultury fizycznej na zajęcia z dziećmi i młodzieżą na poziomie przyzwoitości, bez wstydu, wzajemnych urazów beneficjentów i urzędników.
Jak się ma kwota czterech milionów złotych, brakująca w dotacjach corocznych na młodzież sportową, bo o tyle średnio zmniejszana, w stosunku do ponad stu milionów złotych przeznaczonych dodatkowo na stadion Wisły Kraków - wydatków poniesionych w wyniku błędów fachowców i urzędników?
Ta ostatnia kwota starczyłaby przez kolejnych 20 lat, aby z budżetu Gminy zaspokoić potrzeby organizacji stowarzyszeń kultury fizycznej na zajęcia z dziećmi i młodzieżą na poziomie przyzwoitości, bez wstydu, wzajemnych urazów beneficjentów i urzędników.
16 kwietnia 2012
Jasnowidzenie bliskie spełnienia
Na
portalach internetowych optymistycznych newsów coraz mniej. Fachowcy od
socjologii biją na alarm, głoszą zbliżający się koniec cywilizacji, koniec
społeczeństwa przemysłowego i co niektórzy wietrzą bliski koniec świata. Wielu
też wyczuwa jakiś koniec – dramatyczny, tragiczny, a może
katastroficzny. Ktoś inny głosi, w wyniku jasnowidzenia, bliską wojnę na
skalę dotychczas niespotykaną.
Po dwóch latach dowiaduję się, że katastrofa
smoleńska była wynikiem zamachu, według jednych zaplanowanego w Rosji, a według
drugich w Polsce. Codziennie głoszona jest „prawda” o smoleńskiej katastrofie,
która już całkowicie zagłuszyła i zniszczyła inne wyniki śledztwa.
A może jutro przeczytam w mediach, że 10 kwietnia 2010 prezydenta
zabił premier. I nikomu z tego powodu włos z głowy nie spadnie. Ale
za to ktoś obroni się przed prawdziwą wersją o Smoleńsku, oddali się od
odpowiedzialności za ofiary, łzy, dramaty setki rodzin i narodową tragedię.
Znany polski filozof i światowej sławy socjolog zapytany na temat
sytuacji we współczesnym europejskim kapitalizmie mówi - „trzy filary
kuleją i zawalą się – zaufanie, solidarność, odpowiedzialność”.
Na polskiej scenie politycznej właśnie te trzy filary przestały kuleć, po prostu zawaliły się. Zaś jasnowidzenie o wojnie może niebawem
zamienić się w prawdę, która zaistnieć się zdaje na polskiej ziemi. Polak
Polaka będzie bił i wówczas sprawdzi się przepowiednia o końcu cywilizacji i
świata, ale tego polskiego, narodowo-wolnościowego.
5 kwietnia 2012
Smutna oczywistość
W pierwszym przypadku skromny, zapracowany działacz piłkarski, były piłkarz i trener, zakochany po uszy w klubie sportowym Bronowianka, a w drugim były piłkarz Cracovii, Wawelu i były trener czwarto ligowej Grębałowianki, którego choroba unicestwiła kilkanaście lat temu. Wieści o śmierci Stanisława Syrdy i Jana Kazimierza Czarneckiego przypomniały mi o pewnych ważnych zjawiskach życia codziennego, o których wiedziałem od dawna i tylko odkurzam przy okazji smutnych uroczystości.
Żywi świadkowie opiniują innych ludzi najczęściej z serdecznością przy okazji ich śmierci. To jest zrozumiałe. Jednak bardzo rzadko, za życia, pozytywnie oceniamy żyjących współtowarzyszy pracy, społecznej działalności, wspólnego tworzenia, czy wspólnej niedoli. Niby to cecha szlachetna mówić o innych w dobrym słowie, lecz rzadko z niej korzystamy. Największą przeszkodą ku takiemu spojrzeniu na innego człowieka z otoczenia jest własny egoizm, materializm, a często chorobliwa zawiść. Za to uwielbiamy i korzystamy z dobrodziejstwa bycia wśród innych ludzi, często ukrywając przed nimi własne słabości i wady, by móc okazale zaistnieć. Nie rzadko zdarza się, że ich kosztem unikamy osobistej odpowiedzialności za swoje ludzkie skłonności do popełniania błędów.
To są prawdy już dawno odkryte. Tak jest, tak było i pewnie tak będzie. To jest po prostu smutna oczywistość.
Piłkarska Rodzina to rzesza ludzi – sportowców, działaczy, arbitrów, która skazana jest na współpracę pod ścisłą kontrolą kibiców i sympatyków piłki nożnej. Wszyscy razem Oni tworzą specyficzne społeczeństwo, uzależnione od piłki nożnej, gdzie jest miejsce dla wszystkich pokoleń oraz pamięć o zmarłych kolegach z Rodziny.
Codzienna życzliwość, zrozumienie, poszanowanie wzajemnych relacji powinno być koniecznością. Powinno być, ale czy jest, niech odpowie sobie każdy z nas, kto czuje się być członkiem Piłkarskiej Rodziny.
30 marca 2012
Prezes Lato w dobrym humorze
W
porządku czwartkowych obrad zarządu PZPN nie uwzględniono punktu dotyczącego
wniosku o odwołanie prezesa Lato, ani też o wcześniejsze zwołanie Zjazdu. W tym
temacie była za to rozmowa telefoniczna, dzień wcześniej, członka zarządu Jacka
Masioty z Grzegorzem Lato. W jej trakcie prezes miał zapewnić Masiotę, że na
następnym posiedzeniu zarządu odniesie
się do nagrań pana Kulikowskiego ze szczegółami. Nic tak nie ośmiesza
Polskiego Związku Piłki Nożnej jak jego prezes. Dał kolejny dowód na to w swoim
wywiadzie, po czwartkowym zarządzie, dla Przeglądu Sportowego. Zacytuję z tego
wywiadu tylko dwa pytania i dwie odpowiedzi prezesa Grzegorza Lato.
Jak pan wytłumaczy słowa Grzegorza Kulikowskiego? Twierdzi, że nie
dostał pan od niego koperty, tylko banknoty.
Grzegorz Lato: Jak ma
nagranie, niech pokaże, jak liczy przy mnie pieniądze. Przedstawiał już
trzy wersje zdarzeń: najpierw mówił, że nic do mnie nie ma, potem, że coś mi
dał, a na koniec, że to nie była łapówka, tylko jego prywatne pieniądze. Nie
chcę więcej na jego temat rozmawiać, proszę mnie nie ciągnąć za język.
Zrobiłem to, co miałem zrobić – sprawa jest w
prokuraturze.
Mógł pan to zrobić szybciej. Siedem miesięcy trzymał pan w sejfie
pieniądze od Kulikowskiego, zanim złożył pan doniesienie do prokuratury.
Grzegorz Lato: Pewne rzeczy mogłem przyspieszyć, ale to jest
druga strona medalu. Dziś myślę sobie, że gazetą można polityka zabić, prezesa
PZPN też. Nikt nie postawił mi przecież żadnego zarzutu. A że prasa będzie mnie
szczypała, to rozumiem.
28 marca 2012
Czy będzie starcie opozycji z prezesem?
Czy na posiedzeniu zarządu PZPN, 29 marca 2012, zostaną zapoczątkowane procedury odwołania prezesa Grzegorza Lato? Takie pytanie jest zasadne wobec organizującej się w samym w zarządzie opozycji wobec prezesa. Lato może być odwołany tylko przez Zjazd Związku, lub po prostu sam zrezygnować. Toczące się postępowanie w prokuraturze w sprawie tzw. afery taśmowej, która ukazuje spore wątki korupcyjne, już jest podstawą, aby coś z tym fantem zrobić. Czy nie najwyższa pora, aby uniknąć ewentualnej kompromitacji podczas Euro 2012, kiedy okaże się, iż prezes ma "brud za paznokciami"? Bo tak po prawdzie, wobec dotychczasowych informacji, ujawnionych faktów i wzajemnych oskarżeń, prezes Lato powinien ustąpić sam, bez kosztów zwoływania Zjazdu. Tak zachowuje się człowiek honoru, byłby to pierwszy krok do poprawy wizerunku PZPN. Przez ponad trzy lata prezes Lato popełnił tyle gaf i tyle skierowano pod jego adresem zarzutów różnego rodzaju, że żadnemu innemu panującemu przed nim prezesowi zarządu, a może wszystkich razem, nie zdarzyło się. I teraz ta sprawa podejrzeń i oskarżeń o korupcję.
Mam duże wątpliwości czy prezesa stać na złożenie dymisji, gdyż dla niego może być to wyzwanie nie lada i raczej nie do skonsumowania. Obym się mylił.
Polecam więcej szczegółów na portalu SPORT.PL TUTAJ
24 marca 2012
Nowe wyzwanie przed Nowym Hutnikiem
Antagonizm w życiu codziennym towarzyszy nam w każdej dziedzinie - zawodowej, społecznej czy sportowej. W tej ostatniej, a zwłaszcza piłce nożnej, przeciwstawność sił i wzajemna wrogość widoczna jest najbardziej wyraźnie. Czym większa miłość do jednego ze "swoich" klubów, tym większy antagonizm wobec innego klubu zza miedzy lub rywala na boisku. Zjawisko wrogości wobec przeciwnika sportowego często rozpoczyna się z pierwszym gwizdkiem sędziego zawodów, a z ostatnim kończy. Niestety, nie zawsze tak jest. Zależności mają różny wymiar.
Antagonizm rodzi się w nas od pierwszych zawodów sportowych, w których uczestniczymy lub kibicujemy i nieważne czy ma to miejsce na stadionie dużym, czy małym. Jest to w nas. Żyjemy z tym do późnych lat i w różnym czasie, w różnej odmianie czy formie okazujemy na co dzień.
22 marca 2012
Zarzuty korupcyjne wobec byłego piłkarza Lecha
Akt oskarżenia o korupcję w polskim futbolu, w sprawie tak zwanego gangu Fryzjera, trafił już do sądu. Piotr Reiss to jeden z najbardziej znanych sportowców spośród 113 oskarżonych. Byłemu piłkarzowi Lecha Poznań postawiono trzy zarzuty. Blog Piłkarska Mafia przedstawia akt oskarżenia i zeznania piłkarza w prokuraturze wobec postawionych tam zarzutów.
Źródło informacji i szczegóły TUTAJ.
15 marca 2012
Afery taśmowej ciąg dalszy
W dwóch częściach ukazał się wywiad w Super Expressie z Grzegorzem Kulikowskim i nowe fakty w tzw aferze taśmowej w PZPN, która zmiotła już wcześniej ze stanowiska sekretarza generalnego Zdzisława Kręcinę. Teraz afera wydaje się sięgać swojego apogeum. Jak to się dalej wszystko potoczy trudno dzisiaj wyrokować, ale sytuacja prezesa Lato w PZPN jest nie do pozazdroszczenia. Więcej w wywiadzie i oświadczeniu prezesa zarządu PZPN.
9 marca 2012
Zagłębie Lubin ukarane za korupcję!
Wydział Dyscypliny PZPN ukarał Zagłębie Lubin trzema punktami ujemnymi i 300 tysiącami złotych grzywny - dowiedział się blog Piłkarska Mafia. Decyzja nie jest prawomocna. Kara zacznie się od sezonu, który nastąpi po uprawomocnieniu się orzeczenia WD.
Więcej na blogu pilkarskamafia.blogspot.com
oraz portalu eurosport.pl
1 marca 2012
Korupcyjna karuzela - radiowe wyznanie sędziego
Tym razem o byłym arbitrze
piłkarskim Ekstraklasy, Marcinie Wróblu, który mimo zarzutów korupcyjnych przedstawionych w marcu 2008 roku podpisał deklarację antykorupcyjną trzy miesiące później. Wówczas, na specjalnie zwołanej konferencji podpisał deklarację, w której zobowiązał się, że w
przypadku skazania go prawomocnym wyrokiem za korupcję zapłaci milion złotych i trzysta tysięcy euro
odszkodowania na rzecz PZPN - Ekstraklasa SA.
Marcin Wróbel mówi - „dziennikarze nie wiedzieli co
się dzieje, nie za bardzo rozumieli, no bo z jednej strony zarzuty, z jednej
strony człowiek zatrzymany, z drugiej strony taki ruch. Kto przy zdrowych zmysłach
postawiłby na szali całe swoje życie”.
Sędzia został zawieszony przez Wydział Dyscypliny PZPN
i w wyniku odwołania Trybunał Piłkarski uchylił decyzję, gdzie stwierdził między innymi, że
sprawa nie jest tak jednoznaczna. Jednak Marcin Wróbel z Warszawy stracił prawo dalszego sędziowania
jakiejkolwiek ligi.
Dziś nie jest sędzią. PZPN nie zgodził się na jego powrót na boiska
Ekstraklasy. Nie ma też sędziowskiego
wyroku, a są tylko zarzuty. Marcin Wróbel chętnie opowiada o mechanizmach rządzących polskim futbolem –
tych korupcyjnych.
Jego zwierzenia w radiowej Trójce, w reportażu Jana Kasi "Rączka rączkę”, który można wysłuchać TUTAJ.
Jego zwierzenia w radiowej Trójce, w reportażu Jana Kasi "Rączka rączkę”, który można wysłuchać TUTAJ.
28 lutego 2012
Wypluta deklaracja posła Jana
Poseł Jan Tomaszewski zadeklarował w "Kropce nad i", iż nie pójdzie na mecz piłki nożnej z udziałem Polski i Portugalii, nie będzie oglądał w telewizji, gdyż w reprezentacji z orłem na piersi grają przestępcy. Powiedział również, że nie będzie oglądał meczów Mistrzostw Europy w Polsce, w których weźmie udział reprezentacja Polski i nawet wówczas, gdy ta zagra w finale.
Byłem raczej pewien, że poseł Jan, po chamskim zachowaniu podczas obrad sejmowej Komisji Sportu, czy wcześniejszym stwierdzeniu "brzydzę się prezydenta RP", które wypowiedział na politycznej pogadance z mieszkańcami Torunia i okolic, niebawem znów coś wypluje plugawego z siebie.
Tym razem deklaracja posła Rzeczypospolitej jest, jak mi się wydaje, bezczeszczeniem dumy wielu milionów Polaków kochających futbol w wydaniu narodowej reprezentacji. To jest haniebna wypowiedź posła Jana Tomaszewskiego. Jak długo żyję, czegoś wstrętniejszego o mojej reprezentacji Polski z orłem na piersi nie słyszałem, nawet od wrogów i rywali.
Patriotyzm narodowy posła-błazna jest wart tyle, ile jego kawał z krową na lodzie.
Diagnoza.
Obecne zaburzenia urojeniowe to usystematyzowane urojenia, prześladowcze, gdzie struktura osobowości jest zachowana. Na tym etapie występuje jeszcze spójność. Wynika to z tego, że w chorobie tej doznawane przez chorego urojenia są na tyle prawdopodobne, że otoczenie traktuje to raczej jako cechę charakteru, niż chorobę. Te zaś powoli przeistaczają się w zespół paranoidalny, w którym urojenia nie tworzą już spójnego systemu, często są to urojenia wpływu lub owładnięcia. Występują również halucynacje, zaburzenia jaźni i toku myślenia. Ponadto u pacjenta występują dodatkowo objawy negatywne takie jak deficyt myślenia, uczuć i motywacji, wahania nastroju i inne.
26 lutego 2012
W poniedziałek rusza wielki proces ws. korupcji w polskim futbolu
Jak donosi strona internetowa pilkarskamafia.pl, w poniedziałek 27 lutego rozpocznie się największy jak dotąd proces ws. korupcji w polskim futbolu. Oskarżeni w większości są podejrzani o działanie w tzw.gangu Fryzjera.
Ta sprawa czeka na rozpoczęcie od lipca 2010, kiedy to do wrocławskiego sądu okręgowego trafił akt oskarżenia w tej sprawie (czytaj tutaj). Do tej pory dobrowolnie poddało się karze 48 ze 113 oskarżonych. W poniedziałek na ławie oskarżonych zasiądą m.in. tak znane postaci jak: Ryszard F. pseudonim Fryzjer, pierwszy polski sędzia zawodowy Grzegorz G., były członek zarządu PZPN Henryk Klocek, były piłkarz Lecha Poznań Piotr Reiss, były trener reprezentacji Polski Janusz Wójcik oraz znany działacz piłkarski i obserwator PZPN, gwiazda Canalu + Wit Ż.
Proces będzie prowadził sędzia Mariusz Wiązek.
Proces będzie prowadził sędzia Mariusz Wiązek.
Subskrybuj:
Posty (Atom)